10:28 / 22.11.2002 link komentarz (0) | Po raz drugi śnił mi się starszy, otyły pan powożący autobusem. Wzią mnie na przystanku, z którego zawsze jeżdżę na uczelnię. Przy pierwszym śnie powiedział mi, że będę miał możliwość zdobycia skarbu, jak rozwiążę zagadkę. Oczywiście to zrobiłem w ciągu kilkiu sekund, bo to w końcu sen, prawda? :,0) Skarbu nie dostałem, bo się obudziłem. Teraz po tym, jak wsiadłem do autobusu, chciałem zobaczyć gdzie czeka na mnie ten skarb, więc dorwałem się do kasownika, z którego dostałem zagadkę. Chciałem wstukać datę, kiedy to miałem niby dostać ten skarb, ale kierowca swoim prowadzeniem skutecznie mi to uniemożliwiał. Po tym odwrócił się i spytał się czy na pewno chcę ten skarb, ja zaś odparłem, że oczywiście że chcę. Po tych słowach spytał się czy wiem co to za skarb i czy ja sam wiem jakiego skarbu ja chcę. I co tak właściwie jest dla mnie skarbem. Po obudzeniu się myślałem nad tym chwil kilka. Patrzyłem się na niebo, które widzę przez okno, oraz na chmury po nim przemykające. Skarb... sielanka... szczęście... Stefa. Tak na prawdę to nie tyle co Stefa, co właśnie A., którą tak bardzo ukochałem. Już wiem, że chciałbym mieć taki skarb i właśnie Ona jest dla mnie skarbem. Nie wiem czemu, skoro już nie spałem, usłyszałem głos tego starszego pana: 'więc dbaj o ten skarb, a na pewno go otrzymasz'.
Właśnie coś dziwnego przyszło mi do głowy, zwłaszcza że w autobusie było wielu ludzi wszystkich narodowości i ras. No i nie pamiętam twarzy tego kierowcy, który wysadził mnie przy dźwięku dzwonka szkolnego. Czy to mógł być... eee.... chyba nie, ale podziękować i tak nie zaszkodzi, bo nawet jeżeli to nie On, to i tak sny przecież zsyła On. |