01:39 / 04.06.2003 link komentarz (2) | chodziliśmy wtedy często do parku przy ul. k, tego zaraz za wielkim zakładem z czerwonego kamienia i z malutka portiernią. chodziliśmy tam zaraz o dziewiątej, bo tam gdzie mieszkaliśmy, od rana, zaraz za ścianą działo sie dużo i głośno, i ten potężny ruch, który sie tam odbywał wprawiał nasze ściany w drżenie i kazał filiżankom trząść się z przerażenia. zdarzało się, że w nocy któres z nas wstawało, przykładało ucho do sciany i nasłuchiwało, i zgadywało co tez takiego może sie tam naprawde wyprawiać, ale wtedy, w środku nocy nie słychac było nic, tylko takie przeciągłe i leniwe chrapanie kogoś z góry, dopiero o ósmej dwadzieścia, codziennie w poniedziałki, środy i czwartki o ósmej dwadzieścia rano zaczynało się wszystko od początku, a T. stał wówczas zachwycony i było chyba tak, że kiedy wieczorem kładł się do łóżka to juz wtedy myślami był przy tych porannych pobrzękiwaniach i dudnieniach. opierał sie i bronił kiedy prosiliśmy idź, sprawdź co sie tam dzieje, przyzwyczaić sie nie mogliśmy choc spania nam wystarczało a potem jeszcze szliśmy do tego parku i bralismy ze sobą najwiekszy koc jaki udało nam sie w tym małym mieszkanku T. znaleźć, było w tym parku miejsce które najbardziej lubiłam.. ale kiedy prosiliśmy T. żeby poszedł, zobaczył co sie tam takiego wyprawia, w tym mieszkaniu obok pod numerem dwadzieścia trzy, w tym mieszkaniu z którego nikt nigdy nie wychodził, to on sie wtedy momentalnie kulił, mówiąc nie, nie dziś, pójdę jutro..
po miesiącu znaleźliśmy swoje własne mieszkanie i kiedy spakowaliśmy rzeczy, a wielki koc wrócił do szafy i kiedy już dziękowaliśmy T., że nas ugościł, on tłumaczył: - wiecie tylko ten hałas.. poszedłbym i nakrzyczał, ale wówczas kiedy wszedłbym do tego mieszkania i zobaczył, wówczas straciłbym całą tajemnicę, od razu wiedziałbym wszystko.
któregos dnia wróciłam tu sama, raniutko weszłam do bramy i zrobiło mi sie przyjemnie chłodno, a kiedy otworzyłam drzwi od mieszkania to zobaczyłam, że T. stał zafascynowany pod tą ścianą zza której także dziś dochodziły te niemiłosierne hałasy, stał tak jak zawsze wtedy gdy rano otwieraliśmy oczy, tak jak stał prawie każdego poranka o ósmej dwadzieścia. a kiedy mnie zobaczył, przyłożył palec do swoich ust, zupełnie tak jakbym mogła słowem spłoszyć jakąś podniosłą chwilę..
|