04:05 / 21.10.2001 link komentarz (1) | od dzis postanowilam prowadzic loga... chyba chora jestem... a moze chce pisac o czym, czego nie moge powiedziac nawet przyjaciolom... o ile w ogole istnieje takie cos jak przyjazn...
mam dzis dola! pierwszy raz od... hmm 2 miesiacy moge powiedziec smialo "mam dola"...
co ja najlepszego wczoraj zrobilam! prawie przespalam sie z moim kolega... znamy sie 2 lata... zaliczamy razem imprezy... razem sie uczymy... a wczoraj omalo sie z nim nie przespalam! :( - jak ja mu w poniedzialek spojrze w oczy? jak w ogole moglo dojsc do takiej sytuacji... jestem dziewica, a czuje sie jak szmata... - idiotyczne :(
nie chce sobie tlumaczyc jak to sie stalo... a moze powinnam? - wtedy bedzie mi latwiej? albo bedzie jeszcze gorzej?
jednak napisze... bylam z kolega na polowinkach... poszlismy jako dobrzy znajomi... w koncu dobrze sie znamy, dobrze sie razem bawimy, duzo o sobie wiemy... - bylo zajebiscie... Po imprezie pojechalismy do mnie... mieszkam sama, wiec spokojnie mogl u mnie przenocowac... ale rodzice i tak nie mieliby nic przeciwko, gdybym mieszkala z nimi... ufaja mi... Jak oni moga mi ufac, skoro teraz ja sobie nie ufam? odbieglam od tematu :(... Wypilismy troszke... wiec mielismy dobre humorki... oczywiscie nie chcialo nam sie spac... Najpierw sie bilismy... pozniej rozmawialismy, laskotalismy... na koniec zaczelismy sie calowac :( ja i moj kolega razem w lozku:( ... jak do tego doszlo? nie mam pojecia... jednak tej nocy do niczego nie doszlo - prawie do niczego :(... Nastepnego dnia- rano... obudzilam sie obok rafala... nie wiedzialam co powiedziec... nie bylismy pijani... zarowno on, jak i ja dobrze pamietalismy co sie wydarzylo w nocy... zaczellismy sie przed soba tlumaczyc... on mowil "do niczego nie doszlo"... ja mowilam "to pomylka, to nie powinno sie stac"... - ale sie stalo... stalo sie i sie potorzylo... pojechal do domu okolo 13... zostalam sama... mialam czas na myslanie... wmawialam sobie, ze nigdy wiecej nie dopuszcze do takiej sytuacji...
W czwartek nie poszlam do szkoly... nie chcialam na niego potrzec... chcialam, zeby wszystko ucichlo... wiedzialam, ze nasze pierwsze spotkanie bedzie trudne dla obojga...
w piatek...- tragiczny dzien! :( poszlam do szkoly... plan mielismy tak rozlozony, ze moglismy sie mijac... no i sie mijalismy... w szkole sie nie zobaczylismy... wrocilam do domku... ale czulam, ze cos sie wydarzy... :(
no i sie wydarzylo... okolo 15 zadzwonil rafal... oczywiscie pomylilam go z innym kolega- nic nowego... chcial sie spotkac...
spotkalismy sie we czworke... my i pewna znajoma nam parka... wspomniana parka miala akurat ciezki dzien, a naszym zadanim bylo ich pogodzic... niestety nic z tego nie wyszlo.. a nawet wyszlo gorzej niz mialo byc... poniewaz ja i aneta bylysmy zdolowane i postanowilysmy sie napic... oni kupili nam alkohol, pojechalismy na lotnisko, my poszlysmy na gorke i pilysmy... pozniej wrocilysmy do nich do samochodu i pojechalismy do mnie... nie bylysmy pijane, ale i nie bylysmy trzezwe... aneta musiala jechac do domku... wiec ja, rafal i jej (byly?,0) chlopak odwiezlismy ja... Chcialam, zeby i mnie odwiezli... ale rafal powiedzial "jedziesz do mnie...przenocujesz i jutro rano Cie odwioze...musimy wszystko sobie wyjasnic"... pojechalismy! i to byl blad...
mowilam mu, ze nie jestem calkiem trzezwa i bez sensu jest dzis rozmowa ze mna... ale pojechalam... odwiezlismy kolege i pojechalismy do niego. On takze mieszka sam, a wiec bylismy sami... Ogladalismy TV, probowalismy rozmawiac... ale nic z tego nie wychodzilo. Siedzialam na lozku, nagle on sie do mnie przysiadl... Spytalam czy zaluje tego co sie stalo? - odpowiedzial "nie"... reszta szybko sie potoczyla... za szybko... nie chce sie tlumaczyc, ze bylam pijana, bo nie bylam... dokladnie wszystko pamietam... i moglam skonczyc ta gre...
znalezlismy sie na lozku... znowu cie calowalismy, bylo identycznie jak po polowinkach, ale posuwalismy sie stopniowo dalej... on zaczal mnie rozbierac... nie przeszkadzalo mi to, ale on mnie rozbieral w okreslonym celu... nie zdjal ze mnie wszystekiego... nie pozwalilam mu na to... on takze zaczal sie robierac... jednak o 3 wcisnelam STOP... powiedzialam, ze tak nie moze byc... chcialam zeby mnie odwiozl do mnie... - zgodzil sie...
wyszlismy, przejechalismy sie... ale znowu wrocilismy do niego...
mialo juz byc oka... mialam sama nocowac u niego... a mial isc spac do dziadka... wrocilismy do niego okolo 3... bylismy juz u niego kiedy zadzwonil do mnie na komorke kolega, rafal powiedzial zebym odebrala, ze poczeka az skoncze rozmawiac i pojdzie do dziadka... ten kolega, ktory do mnie zadzwonil ma 22 latka i ma na imie (zbieg okolicznosci,0) tez rafal... wczesniej opowiedzialam mu o sytuacji po polowinkach... on skomentowal to tak "moze mowie bzdury, ale po alkoholu jestes latwa"... jego slowa mnie zabolaly... bo taka sytuacja wydarzyla sie pierwszy raz... a on mnie tak surowo ocenil... zadzwonil do mnie zeby mnie przeprosic za tamte slowa- nie chcialam z nim gadac...
siedzialam z rafalem (juz tym "rafalem",0)... rozmawialismy... zaczelismy rozmawiac o sexie... prowadzac ta rozmowe myslalam o slowach, ktore mi powiedzial tamten kolega (jestes latwa po alkoholu,0)... bylam wsciakla... wiec chcialam mu udowodnic, ze jak jestem trzezwa, to tez jestem w stanie cos takiego zrobic... wlasciwie nie wiem co chcialam sobie udowodnic... chyba to ze jestem glupia... spytalam rafala czy by sie ze mna przespal? Rafal odpowiedzial, ze jesli bym byla pijana- to NIE... oraz jesli bym tego nie chciala- to tez by tego NIE zrobil... powiedzialam mu, ze jestem dziewica... zdziwil sie... wiedzial, ze bylam przez ponad pol roku z bylym chlopakiem- myslal, ze mam juz "to" za soba... pozniej rozmawialismy o jego doswiadczeniach w sferze intymnej... mial duzo, duzo wieksze doswidczenie niz ja... okolo 3:30 znowu zaczelismy sie do sibie zblizac... i znowu :( wszystko potoczylo sie szybko, szybciej...i dalej... calowalismy sie, rozbieralism sie nawzajem...prowadzilismy dziwna gre. Nagle sie zatrzymal... spytalam o czym mysli... powiedzial "o TObie i do czego moge sie posunac"... spytalam, czy chce sie ze mna przespac... odpowiedzial krotko "TAK"... spytal mnie o to samo... nie wiedzialam co odpowiedziac... wahalam sie... po prostu czulam sie rozbita... chcialam- ale wiedzialam, co bylo tego przyczyna...- kolega, ktory mnie ocenil za cos czego nie zrobilam... wiec chaialm dac mu powod do oceny! a z drugiej strony nie chcialam... balam sie i to strasznie! :( balam sie, ze zajde w ciaze, ze bedzie bolalo, ze wszyscy sie o tym dowiedza, ze wyrobie sobie opinie, ze po tym bede sie zle czula, ze... po prostu sie balam... powiedzial co czuje dla rafala... nie zmuszal mnie do niczego... pocalowal mnie w nosek i powiedzial "do Ciebie nalezy decyzja"... widzialam, ze on tego bardzo chce...- zgodzilam sie... zuwazyl, ze mowie to bez przekonania... ale wytlumaczylam mu sie z tego... zaczelismy posuwac sie dalej... po 4 lezalam juz obok niego naga...wszystko szybko sie toczylo... ale on niechcacy przycisnal tel, ktory lezal obok mnie i zadzwonilismy do kolegi, do tego, przez ktorego chcialam sie przespac z rafalem... rozlaczylam sie, nie chcialam z nim rozmawiac... ale on oddzwonil...
powiedzial, ze chyba jest cos nie tak... zaprzeczalam... bo niby co mialo byc nie tak... ale on wyczul, ze klamie... spytal co sie dzieje, chcial wiedziec, wiec mu powiedzialam... "w 10 min, po tym jak przestaniemy rozawiac, bedziesz mogl dopiero powiedziec, ze jestem latwa... i jstem trzezwa"... zaczal mnie przepraszac, prosic, zebym tego nie robila... :( ale ja sie unioslam honorem... ale i balam sie juz wycofac... rafal lezal spokojnie obok i sluchal calej rozmowy... nie wiedzial za bardzo o co chodzi, bo rozmawialismy "szyfrem"... chodzilo o to, zeby wlasnie rafal sie nie domyslil o sensie naszej rozmowy... Kolega powiedzial, iz wie, ze ja tego nie chce... i ze za szybko mnie ocenil, bo byl na mnie zly... dlatego, bo mu zalezy na mnie :( - rozlczylam sie... zadzwonil znowu- ale wylaczylam tel.
Rafal spytal, czy jestem pewna, ze chce z nim spedzic noc...- stracilam pewnosc... zaczelam czuc sie jak idiotka... lezalam naga obok kolegi, ktorego szanuje... wiedzac, ze nie chce sie z nim przespac, wiedzac, ze robie to wbrew sobie... probowalam zagluszyb moje sumienie- ale to bylo trudne...- powiedzialam "chce tego, chyba"... calowalismy sie... piescilismy... ale nie moglam... powiedzialam, ze nie moge... ze nie chce miec pierwszego razu z nim... czyli z osoba ktorej nie kocham, na ktorej mi nie zalezy i ktorej na mnie nie zalezy - w ten sposob... powiedzialam "Ty nawet nie jestes moim chlopakiem"... odpowiedzial "moge byc"... heh wiedzialam, ze mowil to, bo to chcialam uslyszec, powiedzial, ze nie mam sie czego obawiac, ze teraz jest wiek XXI i to nic zlego... ze daje mi pewnosc, ze nei zajde w ciaze, a jesli zajde to nie ja... tylko "my"...chwile sie zastanawilam... jednak odwazylam sie i powiedzialam- NIE...a jego ostatnie slowa tym bardziej przekonaly mnie do mojej odpowiedzi... pocalowal mnie w usta i powiedzial "OK- Twoja decyzja"... czulam, ze bede jej zalowala... kazalam mu sie ubrac i isc nocowac do dziadka... zrobil to co chcialam... zauwazylam, ze on sie domysla tego, iz nie chcialam "tego" zrobic po odebraniu telefonu... ze rozmowa z tamta osoba wplynela na moja decyzje... spytalam czy jest zly... a jego odpowiedz mnie troszke zaskoczyla: "nie jestem zly, nie mam za co, po prostu jestes jeszcze dzieckiem"... i to chyba byly najgorsze slowa jakie mogl powiedziec... wlasciwie nic zlego nie powiedzial... ale to mnie bardziej zabolalo niz slowa kolegi, ktory powiedzial "jestes latwa jak sie napijesz"...- pocalowal mnie w czolko i wyszedl...
:((( i dopiero po jego wyjsciu, poczulam sie jak szmata... a nawet gorzej... dopiero zaczelam trzezwo myslec, co ja najlepszego chcialam zrobic... i z kim!... "jestes dzieckiem" ciagle slyszalam te slowa- nie wiedzialam jak je mam zinterpretowac... czy jestem dzieckiem skoro w ostatniej chwili odwazylam sie powiedziec nie? a moze jestem dzieeckiem dlatego, ze sie balam? myslalam, ze to normlane... kazdy moze sie bac :( zwlaszcza pierwszego razu...dlugo nie moglam zasnac... :( to byla najdluzsza noc w moim zyciu...
Okolo 10:30 przyszdl rafal... bylam juz ubrana... zauwazylam, ze jest inaczej... ja staralam sie zachowywac normalnie, on tez... ale nie moglo byc juz normalnie... :( za daleko sie posunelismy... duzo za daleko... stalo sie cos, co nie powinno w ogole miec miejsca... powiedzialam, ze nie chce zeby mnie odwozil, ze pojade sama do domu... i wlasnie wpadl do nas marcin... zuwazyl, ze wygladam strasznie i spytal "co jest?"... jak moglam mu powiedziec co jest? - mialam powiedziec.. "marcin jest strasznie!, malo nie przespalam sie z rafalem"...- nie moglam... chcialam sie komus wyzalic.. ale nie wiedzialam komu... a z rafalem nie moglam jeszcze o tym porozmawiac... :( marcin staral sie pogadac z rafalem.. jednak on tez nic nie mowil... powiedzialam zeby mnie odprowadzili na pociag - poszlismy...
o 11:30 wyjechalam od nich... i od 11:30 czuje sie okropnie.. :( i nie wiem jak sie zachowac...
czy to co sie stalo bylo moja wina? - oczywiscie... gdybym go nie sprowokowala - nie stalo by sie tak... w ogole gdybysmy nie poszli razem napolowinki... byloby najlepiej...
teraz chcialabym cofnac czas... :( dlaczego nie da sie cofnac czasu?...
ide myslec dalej.. milej nocy.. papapa
"sa slowa ktorymi wszystko sie psuje,
sa czyny ktorych pozniej sie zaluje"
|