22:23 / 23.07.2003 link komentarz (8) | Kiedyś zastanawiałem się czym jest szczęście i różne wnioski mi wychodiły. Ogólnie szczęściem określałem zbiór aktualnych potrzeb, więc czasami moim szczęściem było zimne piwo w upalny dzień, albo BigMac (tak jem to i mi bardzo smakuje, z każdym, kto mi będzie tłumaczył, że to niezdrowe moge polemizować :,0) gdy jestem bardzo głodny. Gdy ją zobaczyłem to mnie po prostu zatkało... uśmiech tak cudowny, że chciałbym go widzieć nonstop przed sobą... definicja szczęścia mie się wtedy baaardzo zmieniła... Samo bycie koło niej było szczęściem... Zapragnąłem aby to moje szczęście trwało dłużej jak pomyślałem, tak zrobiłem i trwa to już ponad pół roku mimo, że dzielą nas kilometry, które obydwoje dzielnie zwalczamy. Coś dziwnego się zaczęło dziać... moje szczęście mniej tęskni i jest jakaś zimna i chłodna dla mnie..., kiedyś już coś podobnego przeżyłem..., jeżeli to jest to samo... to nie wiem czy zaufam kiedykolwiek kobiecie... Zawsze, gdy wydaje się, że jest cos super, świetnie i rewelacyjnie to musi się to rozwalić... ehhh... cholerne prawa Murphy'ego... |