10:13 / 18.08.2003 link komentarz (1) | Nareszcie skonczyl sie ten pojebany tydzien... uff... Juz od zeszlego poniedzialku wiedzialem, ze najblizsze (tudziez poprzednie,0) 7 dni bedzie ciezkie, nie wiedzialem jednak, ze tak chujowe za przepraszeniem. Ale tak bylo. Wczoraj, kiedy juz myslalem, ze niedziela powoli dobiega konca i byla godzina 22, to zapodalem sobie motyw "El final del dia" (koniec dnia,0) Trovadoresow. Oczywiscie nie mozna chwalic dnia przed zachodem Slonca i tuz przed sama polnoca zostalem jeszcze wyciagniety z domu do pomocy... co prawda nie na dlugo, ale jednak. Tak wiec do samego konca tygodnia mialem zajob jakby nie patrzec - albo fizyczny albo psychiczny i ponure nastroje.
Dzis zaczal sie wreszcie nowy tydzien, ale jakos wcale nie wydaje mi sie, ze bedzie dobry. Co prawda nie powinien byc juz tak pojebany jak poprzedni, ale chyba bedzie to cos w tych klimatach jak ostatnie 7 dni. Juz na dzisiaj mam plany, z ktorych nie do konca jestem zadowolony, no ale zobaczymy co bedzie... Podejrzewam, ze dzisiaj tylko sie wkurwie, zdoluje i nie wiadomo co jeszcze, a jutro z samego rana zebranie, na ktorym rowniez sie wkurwie. W srode rowniez bedzie wkurwienie, gdyz wstane z samego rana, bo wysylaja mnie na wioski telefony montowac... tak mnie wysla, ze wszyscy beda juz mieli telefony i dzien bede mial stracony. Swojej przyszlosci nie widze na szczescie od czwartku do niedzieli, wiec moze te nadchodzace dni stana sie niebywale szczesliwe i radosne niczym spotkanie Sir Robin'a z Sir jakimstam (Percival'em o ile sie nie myle,0) w "Monty Python & Holy Graal". No cush... czas pokaze. Na dzien dobry staram sie zrelaksowac przy dzwiekach Los Trovadores de la lírica perdida i ich kolejnym albumie "Nuevo Catalogo de Rimas, Manifiestos y Sarcasmos". |