gotoxy::|[NLOG|main]| |
2001.10.21 21:57:00 |
link | komentarz (1) |
Cos sie dzieje z kompem, wywala bledy, po prostu robi sobie co tylko chce. Przed chwila otworzyl exploratora i powiedzial, ze dysk a nie jest dostepny. Skad on to wzial to nie wiem. Swiruje nie gorzej ode mnie. A ja siedze w nowym swetrze bo zimnica jak cholera. A. za sciana chrapie przy wlaczonym telewizorze siedmiocalowym. NIe wylacze go, niech sobie mruga. A jak nowy sweter mi sie znudzi to go spruje i zrobie sobie czapke. Nigdy nic mi nie wychodzilo tak, jak czapki. Mam na imie Marianna. Moge, prawda? Tak naprawde to mam na imie zupelnie, zupelniutko inaczej. Marianna byla moja babcia, ktorej nigdy nie widzialam. I dlatego wcale nie jest babcia, tylko zupelnie mlodziutka dziewczyna, z dlugasnym warkoczem, bosa, w sukience z falbankami. Opalona, rozesmiana, z ciemnymi wlosami i orzechowo-kasztanowymi oczami. Bursztynowe. To ja. Babcia nie opowiadala mi bajek. Sama musialam sie nauczyc czytac. Ale chyba przeczytalam najwiecej bajek z wszystkich czterolatkow. A babcie mialam tez druga, babcie od tortow. Druga babcie pamietam w kuchni, jak robi budyn, jak kreci ciasto na sernik, jak wnosi do pokoju tort jagodowy. I jak sie przytulam do szroniebieskiego, wielkiego fartucha. Kazdy powinien miec taka babcie. Babcia umarla jak mialam kilka lat. Balam sie pozniej chodzic na cmentarz. Balam sie cholernie. A dzisiaj moglabym zamieszkac w grobowcu bo uwielbiam cmentarze. Na cmentarzach nie siedza dresy. I nawet, jak sie w Boga nie wierzy to bardzo przyjemnie jest sobie posiedzec i poczytac wiersze - takie romantyczno - melancholijne. I na cmentarzu mozna bezkarnie plakac i gadac do siebie. |