12:42 / 03.12.2003 link komentarz (1) | Juz od godzin nocnych dzien ow zaczal sie zaiste parszywie. Najpierw w okolicach godziny 5:30 moi zajebisci starzy stwierdzili, ze jest to najodpowiedniejsza pora na dyskusje. Jak zwykle dyskusja ta byla prowadzona na podwyzszonych tonach. Nie ma to jak uzerac sie o problem, ktorego nie potrafia rozwiazac odkad siegam pamiecia w srodku nocy. Kiedy juz rozbieglo sie to towarzystwo do roboty zostalem niemalze sam. Nareszcie cisza i spokoj blogi. Usnalem... godzina bodajze 9. Ktos napierdala w drzwi. Nie wstaje, ni chuja. Dobija w ten dzwonek i dobija. Przykro mi, ale wypierdalac. Usnalem. Godzina pozniej. Ktos bawi sie domofonem. Jeden dzwonek, drugi, trzeci (albo byl tylko jeden, tyle ze wpadlem w zawirowanie czasowe, powtorzenia akcji i wydaly mi sie 3,0). Wypierdalac ! Znowu kima. Godzina 12. Jakis burak (podejrzewam, ze moja madra i zdolna siostra,0) dzwoni do drzwi. Obudzilem sie 5 minut wczesniej, ale nie wstaje. Jeszcze leze. Nie chce mi sie isc do drzwi. Przewaznie o tej porze przychodzi moja siostra ze szkoly, ale jej nie otworze. Ma swoje klucze. Zawsze tlumaczy sie tym, ze klucz jest w drzwiach i nie da sie z drugiej strony otworzyc. Dzisiaj jednak klucza nie bylo, bo przeciez jak wychodzili, to musieli jakos drzwi zamknac od zewnatrz. Po paru minutach wstalem... faktycznie klucza nie bylo. Jesli moja siostra (a jestem w 99% pewny, ze to byla ona,0) jest na tyle zdolna, zeby sobie drzwi kluczem nie otworzyc, to niech cierpi. Podsumowujac pomimo tak wkurwiajacych pierwszych godzin tego dnia wstalem z dosc dobrym humorem. Za chwile upoluje sobie jakiegos zwierza na sniadanie, po czym wyszykuje sie i pojde do roboty na cale 3 godziny, a moze nawet krocej. Na wieczor nie mam planow, ale jutro musze wczesnie wstac. |