00:01 / 18.01.2004 link komentarz (2) | Standardowo. Dzien zaczyna sie kurewsko, pozniej z trudem jest mi sie uspokoic. Pare pozytywow mniejszych i wiekszych, zebym znowu wrocil do normalnosci i na wieczor max wkurwienie. Ja pierdole... na jakim swiecie ja zyje. Nie wiem, moze to ze mna jest cos nie tak. Jesli jedynymi rozwiazaniami jest to, ze albo wszyscy w kolo sa pierdolnieci, albo to ze mna jest cos nie tak, to bardziej prawdopodobna jest ta druga opcja. To, ze kazdy cierpi na jakiegos zajoba zlosliwego jest faktem oczywistym, ale czy az do tego stopnia, zeby nie dalo sie z nikim wytrzymac? Byc moze to faktycznie we mnie tkwi problem. Ale z drugiej strony czy ja tak wiele chce od zycia? Nie robie nic, czego ktos nie zrobilby mi juz wczesniej w znacznie gorszej i bardziej podlej wersji. Moje postepowanie nie dosc, ze jest mikroskopijne w stosunku do postepowania innych osob, to jeszcze moje nie ma na celu dzialania na zlosc. A jednak tak bardzo nikomu nie odpowiada, ze trzeba doprowadzic mnie do furii. Kiedy to natomiast mnie bylo ewidentnie robione na zlosc, to nie mialem nawet prawa pisnac slowem, a jesli juz, to i tak wszyscy mieli to w dupie. Co jak co, ale wydaje mi sie, ze popelniam bledy, ale to jednak nie we mnie tkwi najwiekszy problem. Wszystko lezy po tej drugiej stronie... |