17:21 / 03.02.2004 link komentarz (5) | Cała SZTUKA
Miłość - ja kocham ją, ona kocha mnie. Bardzo silne uczucie przynależności, tęsknota. Radość, ale też i cierpienie (jako pozytyw,0) wszystko to a także setki innych rzeczy składa się na definicję miłości. Człowiek z reguły jest w stanie jasno powiedzieć, czy kogoś kocha, czy nie...
Patriotyzm - Silna wiara w swój kraj, uczucie przynależności. Czasem można zaryzykować i powiedzieć, że jest to forma miłości wzajemnie się nie wykluczającej (z miłością zwykłą,0), w której podmiotem nie jest druga osoba, lecz dany kraj. Generalnie da się to dość prosto zdefiniować
Sztuka - ?? I tu mam problem. Czym do jasnej cholery jest sztuka? Filmy, obrazy, muzyka, książki, gry komputerowe, rzeźby, jednym słowem wszystko co nie ma jakiegoś jednego praktycznego zastosowania nazywa się sztuką? Załóżmy na chwilę, że tak jest. Sztuką jest wytwór ludzkiego wysiłku fizyczno-intelektualnego, którego celem nie jest zastosowanie go w jakikolwiek praktyczny sposób. No i mamy pierwszy etap definicji. Brak praktycznego zastosowania sztuki jako takiej.
*ZGRZYT* pierwszy: no to co w takim razie z filmami, które służą tylko i wyłącznie naszej rozrywce, one nie są kwalifikowane jako dzieło sztuki? Wygląda na to, że nie... Książki typu "Harlequine" i różne dziwne tego typu także służą wyłącznie naszej rozrywce. Meble, te wszystkie dziwaczne krzesła tworzone przez nawiedzonych projektantów. Oni wszyscy czują się przecież artystami, tak właśnie każą się nazywać. Uważają, że tworzą jakieś nowe dzieło, sztukę kształtów, barw i materiałów. Lecz niestety, nie możemy zakwalifikować nawet najbardziej udziwnionego krzesełka do miana dzieła artystycznego spowodu jego silnie praktycznego przeznaczenia. Przynajmniej według powyższej, cząstkowej definicji. Obrazy tu nikt specjalnie nie ma wątpliwości, jasne, wszystkie są dziełami sztuki. Przecież Ci malarze są tacy dziwni... Siedzą, stoją, malują. Niedawno na zamku była (jest jeszcze do 20 lutego,0) wystawa Wyczułkowskiego. Ten pan malował przede wszystkim krajobrazy, czasem portrety. Oglądam obraz, typowy widoczek, góry, jakieś drzewa, czasem jeziorko. Gdzie tu jest sztuka? Owszem mogę podziwiać talent malarza. W sensie "ja bym tak nie potrafił namalować", świetny dobór barw, dobra kreska, czy fakt, że pomimo 100 lat kolory są nadal żywe (nie to co sam Wyczułkowski,0). Ale to samo mogę powiedzieć o butach szytych na zamówienie przez szewca. Dobry kształt, wygodne, idealnie dopasowana skóra itd. itp. Nasuwająca się różnica jest błędna. Możnaby przecież rozdzielić te "dwa światy" stwierdzeniem, że but ma praktyczne zastosowanie, a obraz nie.
*ZGRZYT* obrazy (zwłaszcza takie widoczki i różne tego typu,0) mają swoje bardzo praktyczne zastosowanie. Upiększają, estetycznie wypełniają nasze domy. Powiedzmy, że w lesie przy górach mamy małą chatkę. W chatce kominek. Nad kominkiem pusto. Idealne miejsce na obrazek z widoczkiem! Ludzie dobierają obrazy abstrakcyjne do koloru ścian w domu. Wezmą czerwony obraz, bo będzie dobrze wyglądał na białych ścianach. Oczywiście jest to trochę na wyrost, ale idźmy dalej tym tropem... Pozwala on bowiem na porównanie tych obrazów, tych filmów i powyżej opisanych mebli i związanie ich wszystkich razem klamrą SZTUKI UŻYTKOWEJ. Słusznie czy nie słusznie?
Nie wiem...
Inny aspekt: $$$ PIENIĄDZE $$$
Czy tworzenie sztuki dla pieniędzy jest sztuką? Teoretycznie, dlaczego nie? Przecież taki artysta też musi z czegoś żyć, a raczej nikt nie chciałby aby opodatkowano zwykłych szaraczków na zapomogi dla twórców. W takim razie człowiek tworzący musi jakoś z tego co stworzy żyć. Robi to wystawiająć swoje eksponaty we wszelkiego typu muzeach, salach wystawowych, galeriach itd. Może też po prostu sprzedawać to co zrobi. Pod postacią płyt kompaktowych, książek, obrazów, kaset, płyt DVD itd.
Dobra może przejdę do rzeczy... Chodzi o to, że skoro sprzedaje swoje dzieła, to naturalne jest, że chciałby sprzedać ich jak najwięcej, a przynajmniej tyle, aby starczyło mu na życie, czy na utrzymanie jakiegoś poziomu komfortu życia. Tak czy siak, no cieszy go bardziej fakt, że sprzedał 10 tyś płyt niż 108 płyt... W tym miejscu pojawia się element maksymalizacji sprzedaży. Otóż aby zmaksymalizować sprzedaż danego produktu, jego target (potencjalny kupiec,0) musi być jak najszerszy. To znaczy, że chciałby to kupić zarówno mały jak i duży, kobieta i mężczyzna, zarówno księgowy jak i ogrodnik, jednym słowem MASY... Powiedzmy muzyka: Jest jakiś zespół (nie powiem o czym myślę, żeby się nikt nie czepiał,0), nagrał pierwszą płytę. Ludzie słuchając tej płyty stwierdzają zgodnie, że coś takiego nie widziało jeszcze światła dziennego. I jest to absolutne dzieło sztuki, poszukiwanie nowych dróg w nieznanym świecie. Niesamowite, nowatorskie, nietypowe utwory. Brak wtórności itp. Ambitna, dojrzała tematyka itd. Ok. Przychodzi czas na drugą płytę, potem trzecią czwartą. W końcu dochodzimy do wniosku, że zespół jakby się wypalił, że ich najnowsza płyta jest jakaś taka... Nijaka. Bez wyrazu, nie to, co ta pierwsza. Co nie zmienia oczywiście faktów, że wpływy ze sprzedaży najnowszej płyty przewyższają sumę wszystkich poprzednich razem wziętych... Po prostu zespół pod wpływem "życzliwej" firmy nagraniowej zszedł trochę z tonu czy zszedł z czegokolwiek,aby utwory mogły być puszczone w radiu, aby zwykły szary ludek w swym domu, przyzwyczajony do starego schematu utworu - melodyjka zwrotka refren zwrotka refren refren melodyjka - mógł tego słuchać i nie musiał się przy tym wysilać. Najlepiej, żeby było lekko i przyjemnie, żeby dobrze się tego słuchało podczas odkręcania pompy paliwowej czy gotowaniu makaronu. Wracając do tematu, zespół poszerza target poprzez stonowanie, ułatwienie, uproszczenie, poprzez mówienie prawdziwej sztuce: "Żegnaj".
Co nie zmienia faktu, że dalej nie wyjaśniłem czym jest sztuka. Niestety, muszę wracać do nauki na jutrzejszy egzamin. cz.2 niedługo... |