xelc // odwiedzony 20080 razy // [nlog/last day/by/zbirkos] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (50 sztuk)
23:31 / 04.03.2004
link
komentarz (7)
Pogrzeb dziadka

Byłem wczoraj na pogrzebie. Poszedłem na tzw. rozpoznanie. Tak naprawdę tylko po to poszedłem na ten pogrzeb, aby zobaczyć jak wygląda martwy człowiek. Prawdziwy martwy człowiek. Żyjemy w świecie, w którym, w każdej sekundzie ktoś się rodzi i ktoś umiera, a nigdy w życiu nie widziałem po prostu trupa... To trochę tak, jakby ludzie próbowali oddalić od siebie myśli o śmierci. W ten trochę dziecinny sposób... Tak jakby nie chcieli przyjąć do wiadomości, że prędzej, czy później wszyscy umrą.
Wróćmy do dziadka (chociaż jemu to już się na pewno nie spieszy,0)
Martwy człowiek (zwłaszcza gdy pamięta się jak wyglądał,0) wygląda okropnie. Uszy czarne i zrogowaciałe, usta się zapadły i straciły kolor, palce powykrzywiały się, grabarze siłą ułożyli je w splot na brzuchu. Jego podwójny podbródek nabrzmiał i "spuchł" do odrażających rozmiarów. Nie chciało mi się płakać, chciało mi się żygać. Za małą czarną kotarką był następny delikwent. Jakiś inny trup. Ten był tak poskręcany, że lepiej byłoby dla rodziny, aby go nie pokazywać. Ale najlepszy był różaniec. Dziadzia leżał sobie w grobie. W garniturku, pełna kulturka. A jakiś narwaniec wcisnął mu pomiędzy te wykręcone, suche paluchy różaniec. Jestem przekonany, że to było dziewicze doświadczenie dla tych dłoni. Dziadek nigdy w życiu nie dotknął żadnego różańca. A teraz wyglądał tak, jakby wieczorem leżał w łóżku i odmawiał sobie zdrowaśki przerzucając ziarenka, gdy nagle dopadł go sen...
Martwy nie protestuje. Znowu mi przyszło do głowy:
"...taki był mądry... a teraz nie żyje..." (Dzień Świra,0)
W kościele skończył się jakiś inny pogrzeb. Wynieśli trumnę i wsadzili do karawanuya. Przed ołtarzem otworzyła się podłoga i na windzie wyjechała trumna z z dziadkiem we własnej osobie. Wszyscy i wszystko odbębnili "swoje", po czym pojechaliposzlipokuśtykali za karawanem w kierunku wykopanej koparką dziury. Trumna zjeżdżała w dół, księża odmawiali swoje "...dla jego bolesnej męki...", a za płotem jeździły ciężarówki. Jakaś baba z pobliskiego wieżowca stanęła sobie w oknie, wpieprzała coś (nie wiem co, daleko było,0) i oglądała spokojnie jak zasypują trumnę. Grabarze wyglądali naprawdę wystrzałowo. Jak stado mrocznych kruków czy gawronów rozrywających padlinę. Z taką werwą zasypywali łopatami dół, jakby byli na olimpiadzie czy jakichś grabarskich zawodach, a czas był głównym i jedynym kryterium w konkursie. Pojebana rodzina próbowała zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie przy ciepłym jeszcze grobie. Jak do ciężkiego i krzywego chuja można chcieć mieć zdjęcie z grobem?!?!?!?! Kurwa nie rozumiem! Może go nie lubiłem. Ale kurwa zdjęcie? Co ja jestem?!
Jeden wniosek z całości pogrzebu. Jak najszybciej jak się da spisuję testament, choćby jedynym wpisem miały tam być rozporządzenia mojego pochówku. Nieważne.
Chcę być pochowany jak ateista, żeby nikt mi nie wpierdalał żadnych różańców. Najlepiej, jeśli to będzie możliwe, niech oddadzą moje ciało jakimś studentom akademii medycznej, czy czegoś. A sprawne organy niech sobie biorą żywi...