02:05 / 26.03.2004 link komentarz (4) | Dzien pelen przygod, a zwlaszcza pozny wieczor :,0) Pobudka o 6:30 przerwala mi przepiekny sen. Wstawanie o tak wczesnej porze zaledwie po 4 czy 5 godzinach snu wcale mi sie nie usmiechalo, zwlaszcza, iz za oknem bylo wietrznie, zimno, mokro i ponuro. Wstalem, poswiecilem sie i pognalem do roboty. Juz na dzien dobry na przystanku spotkalem Cygana - mojego ulubionego nakrecacza bib z ZZ. Ow "dj" sypal kurwami na prawo i lewo narzekajac na jakiegos swojego kumpla. Nevermind. Wraz z Ja mówię udalem sie do Chujowa (czyt. czeszowa,0), gdzie przeczekalismy ok. 30 minut pod wiata przystankowa i drugie tyle poza wiata na deszczu i wietrze, ze o zimnie nie wspomne stojac i czekajac na jakis dylizans do Chujowic (czyt. bukowic,0). W koncu sie udalo. W Chujowicach rozpoczelismy prace. Pomimo fatalnych warunkow atmosferycznych poszlo calkiem niezle, choc niestety mocno sie zaziebilem i czuje, ze w dzien bede nie do zycia. Bywa, czasem trzeba sie poswiecic dla wyzszych celow. Za to odpuszcze sobie szkole i wreszcie wypoczne. Ma to tez jeden minus, ale odrobie sobie kiedy indziej. Wracajac jednak do tematu, po okolo 4 godzinach domokrazenia w nieustajacym ani na krotka chwile deszczu (czasami nawet ze sniegiem,0) udalem sie na przystanek, skad pojechalem wraz z mym wciaz ja-mowiacym towazyszem spowrotem do Chujowa. Tam czekalismy ponad godzine na dylizans do mego rodzinnego miasta. W tym momencie atrakcje na jakis czas ucichly. Mialem czekac kilka godzin na przyjazd mego koordynatora (ktory to zarazem jest mym padawanem, gdyz sam go w nie tak jeszcze odleglych czasach uczylem roznych sztuczek oraz zglebiania tajnikow skutecznej sprzedazy,0). Umowieni bylismy na polnoc. Nie zjawil sie na czas. Zadzwonil i oznajmil, iz bedzie ok. godziny pierwszej. W chwili, gdy jeszcze na niego czekalem stojac na klatce schodowej uslyszalem kroki. Mareczek podszedl do drzwi, uscisnal mi dlon z wielkim impetem uzywajac do tego wzmozonej, aczkolwiek niepotrzebnej sily, pedalskim glosikiem zapytal, czy wyszedlem na fajeczke i podreptal sobie do gory. W chwili, gdy zniknal za horyzontem zakreconych schodow slyszalem tylko tuptanie przypominajace wchodzenie po schodach kobiety na szpilkach. No coz... nie zwrocilem uwagi na obowie Mareczka. Po tym incydencie postanowilem wrocic do mieszkania i czekac na koordynatora - Tomka Stółnocnego (jest to bodajze trzecie przeobrazenie jego oryginalnego nazwiska,0), ktoremu nadalismy po raz kolejny nowe nazwisko - Tomasz Północny. Jak juz wyzej zaznaczylem, pan Północny przedzwonil do mnie i poinformowal mnie, iz zjawi sie w okolicach godziny pierwszej. Do tego czasu zdazylem jeszcze wirtualnie pokonwersowac z Iksem, ktory to rowniez postanowil przybyc na spotkanie w srodku nocy zorganizowane tuz pod posterunkiem policji. Wymiana papierow, ciemne interesy, gadanie i chalasowanie podczas, gdy ludzie z pobliskich blokowisk chca spac to tylko czesc atrakcji, jakie nas spotkaly. Nie omieszkalem uwiecznic tego spotkania za pomoca cyfrowej techniki zapisu obrazu. Z tejze krotkiej, ale jakze owocnej wyprawy wynioslem tez zdjecie z pacholkiem na glowie, przy ktorym caly ujebalem sie smarem, ale bylo warto :P oraz zdjecie pod kioskiem z... a to moze niech lepiej nie bedzie rozglaszane publicznie wszem i wobec. W chwili, gdy konczylismy dokonywanie ciemnych interesow podjechal radiowoz. Panowie poprosili nas troche blizej i zaczeli wypytywac. Krotki wal i sobie odjechali nawet nas nie spisujac. Na moje szczescie nie zauwazyli smaru na dloniach niespecjalnie zdjetego z pacholka drogowego, bo podejzewam, iz moglbym miec z tego powodu klopoty... pracownik powaznej firmy ogolnopolskiej, rzekomo pozno konczacy prace i rozdzielajacy dokumenty na miescie w srodku nocy ma ujebane paluszki smarem. Cos chyba jest nie tak. Tak czy owak wszystko dobrze sie skonczylo, ja wrocilem do domu i postanowilem napisac takie oto sprawozdanie z dnia wczorajszego laczacego sie z dniem dzisiejszym. Dziekuje za uwage. |