(3kB) (3kB)

2004.03.28 11:47:14

link
komentarz (16)
wstałam.. dzisiaj w nocy ukradki mi godzine błogosławionego snu... ale to chyba dobzre.. miałam sny.. dziwne, pokrecone sny... niby nic starsznego.. a dla mnie pzrerażające.
pierwszy sen :
podszedł do mnie Rafał, mój utracony Anioł. było ciepło, nawet goraco. siedzialam na lawkach, chyba wyszłam codopiero z sali gimnastycznej. zobaczyląm Cie z daleka. stał z kumplami. podszedł do mnie odprowadzany ich wzrokiem. powiedział cześć, i że pewnie wolalabym wracać z koleżankami, niż zeby on mnie odprowadził. pwoeidziałam zę jesli chce mnie odprowadzić do domu, to ja bardzo chetnie. a on ze nie chce sie narzucac. powiedzial ze jego kumple idą pić, ale on woli mnie odprowadzic. powiedziałąm ze oki... niech mnie odprowadzi.. po chwili skaś zjawil sie jego bezrzęsny kolega. zapytał się "i co Waju, zwolniłes sie już"? odwrócilam sie i odbiegłam...
poszli chlać.siedziałam jak na szpilkach. aska podeszła do mnie, i powiedziała ze by bardzo chcialą pzrejsć sie do lasu. powiedzialąm że nie ide, bo nie chcem zeby wygladało jakbym Go śledziła. a ona wzieła mnie za reke, i porowadziła pod jakiś śmietnik. nie skumałam o co chodzi. blisko smietnika jakies kupy kolorowych szmat, pełno szkla potluczonego dookoła. a aska powiedziałą, to teraz mozemy isc do lasu... dalej nie kumalam o co jej chodzi, pwoeidziałąm ze nie ide, bo nie chce sie na Niego natknąć.. i w tej chwili zobaczylam... spod kupy szmat Jego twarz. Obok nastepną i anstepną... podeszłam bliżej. okropny smród pzretrwionego piwa i wina uderzył mnie ze sie odsunełam. żolądek mnie bolał. czyłam jego scisk i dławienie w gardle. otworzył oczy, spojrzał na mie.. pierwsze pytanie jakie zadałąm, to ile wypił. powiedział ze jedno piwo... nie uwierzylam. powiedział "jedno piwo jakie sobie sam kupiłem, trzy od rodziców i jakiegos winiacza co sebol przyniósł" odsunełam sie od niego, wpadłam na bezrzęsnego. z czystej zlosci wzielamjego biale wlosy i pociagnełam, krzyczac "to pzrez ciebie cholerny antysemito, pzrez ciebie, nienawidze cie, slyszysz, nienawidze... ty cholerny rasistowcu.. jak matka pozowliła takiemu czemuuś życ?" uciekłam....
obudzilam sie.. czulam wielkie klocie w sercu, mój żołądek sie niesqamowicie skurczył, lek mnie cały ogarnął, łzy plynęły ciurkiem... nie moglam zasnac pzrez jakies pół godziny.... potem jakims cudem udaslo mi sie zasnac...
2 sen:
szłam po szkole.. wszyscy mieli jakies myszki, albo szczury.. gdzieś tam kontem oka zauważylam kota... wszystkie w koloże intensywnego, czekoladowego ciepłego brązu. weszląm do toalety.. spotkałam pzrewodniczącą naszej szkoły Maline... trzymała skrzynke w jakiej sie dowozi bułki do sklepu.. ktoś trzymał liste.. "...jeszcze tylko klasa 1a i 2b i mamy wszystkie ..." wyszlam skołowana... szłąm bocznymi schodkami do podziemii,a tam wyskakuje ta pizda asia Niemczura i rzuca namnie myszke.... nie wiem o co chodzi, ale muyszka spadła... ona ze zlosci jeszcze ją kopnela... wzielam myszke, chyba nic jej sie nie stalo. z ufnościa wsunela mi sie do rękawa, i tam została, od czasu do czasu chroboczac mi... poszłam pzrez głowny korytaz... zobaczylam bezrzesnego... zawołal mnie do siebie. powiedzial ze ja tak lubie koty, to niech wezmę sobie którego chcem... a potem na jedna reke wział jednego, walnał go w głowę, ścisnał za żołądek, istwierdzil ze ebdzie dla mnie dobry... kot azchowywał sie spokojnie. wrpost flegamtyczniei. wziełam go na rece, i wyszłamz nim.... nagle zaczał mi żygać.. nie wiedziałąm co mam robić. wynioslam go na trawę, pzrestal wymiotowac, ale widzialąm ze sie zwierzak meczy, cale futerko piekne brązowe miał spocone... ciagle mialczal,i chowal mi sie pod ubranie. szukał pomocy, a ja nie umiałammu pomóc... patrzyłam, jak biedne zwierze sie męczy... tuliłam go, gdy byl przytulony uspokajał sie... lezalam na zienolej trawie w cieniu drzewa, a on na mnie, wzuwajac mi sie pod bluzke... w koncu pzrestał sie trzaść. nie wiem skad, ale pojawilo sie mleko. dalam mu je.. po paru godzinach, kot już zaczał sie wiercić, bawić sie moim sznureczkiem od bluzki, skakac po mnie.. wyzdrował... wstalam poszlam do szkoly... pierwsze co zrobilam jak zobaczyłam bezrzesnego, to warnelam go z calej pety w głowe, tak jak ona wczesniej mojego kota, potek w brzuch.... czuląm sie ustatysfakcjonowana...
pamietam, ze zanioslam tego kota do domu.... mialam kota.. slicznego kota.. brązowego, kochanego kota...
siedialam i czytałam ksiązke gdy ten kot spal obok mnie lub na mnie... gdy wskqkiwal na mnie chcac sie bawic...
3 sen....
najkrótszy.. to byl sen juz na pół jawie, chcialam mieć jakuzzi... nie wiem po co, ale chciałąm, bylam chyba wtedy z markiem, tak mi sie wydaje, ale tylko tak na umowe ze ejsteśmy razem, bo gdy moglasm,c zas spedziałąmz rafałem, i tylko raz w tygodniu dla pozoru z markiem. i chcialam mieć jakuzzi... ale nie chciałam sie sama kąpac... stałam pzred wystawą z tym jakuzzi i wyobrażałamsobie jak to by było wykapac sie z markiem w jakuzzi... marek marek marek.... nieeeeeeeeee... nie chcem,. nie potrafie.. nie on... proszetylko nie on... lubie go, nparawde go lubie, ale ie chcem... nie chcem z nim tworzyć poważnego zwiazku.... nigdy.. rafal, tylko rafal.. ale rafala stracilam juz z czystej glupoty....

na gałęzi na wprost mojego okna siedzą dwa gołebie.. chyba pora godowa sie zacczyna...

własnie pzreprowadziląm rozmowe z markiem.. wytlumaczylam mu... ze nie potrafie go pokochac.. nie che być z nim.. mówi ze cierpi , wiem o tym marek, wiem.. ale ja też cierpie... boli mnie to, ze rafal też cierpi... ja go potzrebuje,on mnie....