xelc // odwiedzony 20050 razy // [nlog/last day/by/zbirkos] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (50 sztuk)
01:40 / 09.05.2004
link
komentarz (6)
PORTISHEAD

Zespół, który stworzył zaledwie (a może aż,0) trzy płyty(w sumie cztery, ale kwestia jest sporna...,0), z czego trzecia jest koncertowym nagraniem utworów z poprzednich dwóch. Płyty te to:
Portishead
Dummy
Roseland NYC Live
*
Mysteries 2002 - ta płyta jest sporna, ponieważ są to remixy innych autorów, wariacje na temat piosenek Portisheada.

Dobra. To nie jest kącik fanów.

Chodzi o to, że budzę się rano i serce mi płonie z radości, bo budzi mnie Portishead. Piszę ten tekst i jest mi dobrze, bo z głośników dochodzi Portishead. Kładę się spać, a przed snem puszczam sobie jeszcze piosenki Portishead.
To tylko trzy płyty, jakieś trzydzieści trzy piosenki, ale ja znam każdy dźwięk, kocham każdą nutę. Każde słowo. Przeżywam to za każdym razem od nowa i jeszcze raz.
W Portishead jest jedna wokalistka, która śpiewa we wszystkich piosenkach. Ogromna większość piosenek jest o miłości. Zawsze towarzyszą jej lekkie dźwięki gitary elektrycznej, jakaś, modulowana z lekka, perkusja i prawdopodobnie mikser, bądź sampler, a może jedno i drugie. A może to jedno i to samo....? Wszystkie piosenki są utrzymane w tym samym tempie. Niestety nie potrafię powiedzieć w jakim. W każdym razie szybkie nie są. Uwielbiam mroczną atmosferę każdej z piosenek. Każda ma swoją kompozycję. Naprawdę, wierzę w to, że te utwory są IDEALNE. Każdy odgłos, dźwięk, ma swoje miejsce. I gdyby zmienić cokolwiek, od razu byłoby to wyczuwalne i wzbudzało poczucie dysharmonii. Słuchanie tych piosenek wywołuje u mnie obrazy z przeszłości. Gdy słyszę "Give me reason", widzę Czarodziejkę, którą wyobrażałem sobie setki razy. Prawda jest taka, że nie chciałbym jej nawet spotkać, bo wiem, że niemożliwością jest, aby wyglądała tak jak sobie to wyobrażałem. Zresztą w moim umyśle ubzdurało się, że to ona śpiewa tą piosenkę, więc zawsze widzę jej (wymyśloną,0) sylwetkę ściskającą mikrofon i z zamkniętymi oczami nucącą
"Give me a reason to love you...
Give me a reason... to be a women..."
Z kolei, gdy słyszę "Sour Times" widzę moją miłość z liceum. Która pozostała piękna i niespełniona. I jak zawsze wspomnienia, domysły, wyobraźnia, są piękniejsze niż rzeczywistość. Pomimo, że to wszystko już dawno minęło, jestem nawet zadowolony, że tak to się skończyło. Lubię sobie czasem powspominać, jak się wtedy czułem. Brzmi conajmniej masochistycznie. Ale to było naprawdę szczere uczucie. To nie zdaża się często. Zresztą, teraz opowiadam o piosenkach.
Lubię przy nich pisać, czytać, jeść. Boże. Moglibyście wlepić mi chipa do mózgu z tymi 33 piosenkami. Żeby leciały na okrągło...

Jeśli nie znacie Portishead, a podoba wam się choć trochę Biork albo Massive Attack to po prostu jesteście dziećmi gorszego Boga i nie pozostaje nic więcej jak tylko wsiąść na wózek inwalidzki i pokręcić kółeczkami na cmentarz... Chyba, że sie zrehabilitujecie i posłuchacie...