00:03 / 14.05.2004 link komentarz (2) | Bywają takie momenty, w których człowiek nie wie, co ma dalej robić. Stoi pomiędzy dwoma etapami w życiu, kiedy jeden z nich jeszcze się nie skończył, a drugi nie zaczął (chociaż jest na horyzoncie, a przynajmniej być powinien,0) i czeka. Przydałaby się wówczas jakaś koncepcja, pomysł na dalszy ciąg, najlepiej w postaci sprecyzowanej wizji, co chciałoby się w życiu robić. A mnie pozostaje blady i niewyraźny szkic kierunku, w jakim ewentualnie zamierzam podążać, bez żadnego planu z obranym celem i konkretnymi posunięciami. Czuję, że stoję w miejscu i po prostu oczekuję, co się stanie, ciesząc się tym, że teoretycznie mogę sobie na to pozwolić, bo dlaczego się z czymkolwiek śpieszyć? Przykry i kurewsko smutny los absolwenta. Chcę pogłębiać wiedzę, a jednocześnie chcę realizować się w tym, co lubię, pielęgnować swoje pasje i coś na tym polu wreszcie osiągnąć, bo cały czas mam wrażenie, że ten świat stoi otworem, tylko mnie się nie chce wykonać żadnego kroku, zadowalam się krążeniem w kółko, pozwalając wszelkim postępom iść w las. Najgorsze jest to, że nigdzie nie mogę zagrzać miejsca, trochę mnie tu, trochę tam i ciężko skojarzyć nazwę "keb" z konkretną redakcją, która dawałaby motywację i szansę rozwoju. Żyję sobie z dnia na dzień, nawet imprez nie planuję, czasem sam widok rozłożonego łóżka z jakimiś tam gazetami do poczytania i płytami do posłuchania staje się kuszącą perspektywą na spędzenie pewnej części dnia. Nie mam pojęcia, co będę robił po wakacjach. Na razie mnożą się sytuacje, w których nie wiem, jak się zachować. I dlaczego o to, gdzie będę studiował pyta się mnie znajomy mamy, a własny ojciec nie?
|