10:46 / 25.05.2004 link komentarz (3) | Indios Bravos na żywo to wydarzenie. Niesamowita muzyka, energia i klimat, bogactwo dźwięków... wszystko wibruje, każdy instrument, bęben, ciało samo chce się ruszać, a momentami nawet skakać, wpada w jakiś trans. Rewelacyjny Gutek na mikrofonie. W niewielkim, odpowiednio oświetlonym klubie dla kilkudziesięciu osób. Atmosfera, jakiej próżno szukać na dużych festiwalach, swoiste misterium. Pięknie to wyglądało, a jeszcze piękniej brzmiało. Trzeba usłyszeć.
A przy tym bardzo sympatyczni i otwarci ludzie, mający pełną świadomość drogi, którą chcą podążać i realiów, jakie panują w świecie muzyki. Własny sprecyzowany światopogląd, wiedza i doświadczenie. Już po kilku zamienionych zdaniach widać, że nie są to raperzy (to w ogóle nie są raperzy!,0), którzy przypadkowo znaleźli się w jakimś zespole, na zasadzie koleżeństwa, piszą sobie teksty i nagrywają, bo wypada, ktoś tam podrzuca bity, a tak to nic ich specjalnie nie interesuje, bo nawet nie musi. Nie, nie, to zdecydowanie nie ta grupa wykonawców.
Wrócił mój człowiek Kurator, przywiózł z Krakowa miłe wspomnienia, miesięczne doświadczenie zawodowe w hotelarstwie i pewnie jeszcze kilka fajnych pamiątek, o których nic mi nie wiadomo. Znów szampan będzie się lał, niunie piszczały, a policja zbierała wpierdol. Witamy w domu.
|