01:18 / 01.06.2004 link komentarz (0) | Ostatnio tak jakos dziwnie troche z czasem. No... w sobote moge jeszcze zrozumiec - jak wstalem o 15, to nic dziwnego, ze jeszcze sniadania nie zjadlem, a juz bylo po obiedzie. W niedziele tez moge zrozumiec - troche zajec czasochlonnych bardzo mialem, do tego goscie i tak jakos czas zlecial. No i dzisiaj tez chyba tak odrobine, bo jak rano wstalem do pracy, tak wrocilem po 17, a jeszcze ze goscia mialem znow, to po 18 dopiero zaczalem prowadzic calkowicie prywatne zycie. I to tez nie do konca, bo po 20 zjawil sie kolejny gosc i tak jakos czas mi zlecial do 22. A na pulpicie znow cala masa plikow czekajacych, az zrobie z nimi porzadek. Na biurku posprzatac mialem w weekend - tez nie mialem czasu, a przeciez juz jest nawet nie poniedzialek, a wtorek. No a jeszcze doszlo mi dzisiaj roboty na dobra godzine, jesli nic innego w miedzyczasie nie bede robil. Zwazajac jednak, iz przewaznie robie kilka rzeczy na raz, coby sie nie rozleniwic zaraz po pierwszej, czy drugiej wykonanej czynnosci, to zleci mi dobre 2 albo nawet 3 godziny. I tak sie tylko zastanawiam, kiedy ja teraz znajde na to wszystko czas, zwazajac, iz ostatnio z wyjasnionych i niewyjasnionych przyczyn nieustannie mi go brakuje. No bo za 6 godzin pobudka i w teren. Znowu wroce nie wczesniej, niz po 18. I oczywiscie zmeczony wroce bardzo, wiec pewnie przysiade przed ta martwa, promieniujaca i od lat nieustannie psujaca moj wzrok machina i bede tracil czas. Bo gdybym byl normalnym chlopakiem, takim w wieku powiedzmy ok. 20 lat, to nie siedzialbym tyle przed tym 19 - calowym ekranem, tylko robilbym cos innego. Cokolwiek innego. Chociazby polozylbym sie spac o godzinie 21, azeby obudzic sie samo z siebie o 5:30, z usmiechem powitac wschod slonca (a nie tak jak codzien mowie "kurwa", kiedy oczy otwieram tak codzien,0), spokojnie sie wyszykowac, pewnie jeszcze wykapac co rano (tak w ramach zachowania higieny na najwyzszym poziomie, profilaktycznie i dla zabicia czasu,0) i po prostu wyjsc do pracy. A o godzinie 18 byc juz w domu, po pracy, wykapac sie ponownie, obejrzec wiadomosci i wyjsc gdzies poza dom, albo spedzic spokojny wieczor w domowym zaciszu. I tak raczej to dosc tego pierdolenia, bo na nic sie to zda, gdyz jestem po prostu zrosniety z tym promieniujacym pudlem, musze czuc na sobie jego promieniowanie. I w ogole (btw.,0) musze sobie obejrzec "Dzień Świra", zeby troche ochlonac po tym, co nagromadzilo sie we mnie w okresie ostatnich kilku miesiecy. I w ogole to teraz musze isc spac, a za kilkanascie - kilkadziesiat godzin powinienem opisac fakt, jaki zdazyl sie niecala dobe temu na trasie z Trzebnicy do Wrocławia. Dobranoc. |