fiola // odwiedzony 49805 razy // [|_log.chyna nlog7 v02 beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (131 sztuk)
00:29 / 14.07.2004
link
komentarz (9)
Za impulsem

Cały dzień drżą mi ręce, pewnie po tej dzisiejszej nocnej kawie. Zawsze tak mam, gdy pije szybko mocną kawę. Chyba mam wysokie ciśnienie i to, dlatego. Ale sama nie wiem, po co ja ją piłam. To był impuls. „Chodź na kawę”. Głupia niepotrzebna kawa, tak jak wiele niepotrzebnych rzeczy robionych pod wpływem impulsu.
Dziwnie się dzisiaj czuje. Boli mnie brzuch jak zawsze zresztą, ale to jest inny ból. Tak jakbym czegoś się bała… Czuje jakbym pływała, jakbym żyła w innym świecie. Nie mogę usiedzieć w jednym miejscu. Jest mi gorąco. Nie wiem, może to po tych wczorajszych 18-nastkach, na których byłam, ale tak jakby mnie tam nie było… To nie jest żaden kac, ani nic z tych rzeczy. Wogóle na imprezie za szybko z tym wszystkim lecieli. Solenizant zgon już na samym początku, ale za to solenizantka pokazała klasę. Na samym początku poszłam zapoznać się z jej rodzinką, bo okazało się, że i jej nie zabrakło, ale to nie szkodzi, bo rodziców ma lajtowych, nie stronili od polewania wszystkim tego i owego.. Ludzi nawet było, ale co z tego… Verbi z Brysiem zmyli się nawet nie wiem, o której i gdzie. Zostawili mnie. Uciekłam stamtąd, gdzieś tak o 2.00. Mówiłam, że wrócę za pół godziny, ale niestety nie powiodło mi się. To, co ja przeżyłam później to aż strach pisać… i chyba nie ma, co pisać, bo pewnie i tak mi nikt nie uwierzy. Powiem tylko jedno: Cud, że jestem teraz w domu. Aż z tego wszystkiego dzisiaj o godzinie 6.00 rano czytałam Pismo Święte…

Czuje się jakbym miała zaraz umierać, chociaż nie wiem do końca, jakie to jest uczucie i zastanawiam się, jak to jest czuć śmierć. Każdy z nas wie, że kiedyś umrze, ale nie żyje z tą myślą, na co dzień, a wręcz rzadko myśli o śmierci. Czuje, jakby całe życie przebiegało mi przed oczami. Jakbym robiła szybki rachunek sumienia obawiając się czegoś nieznanego. Zastanawiam się czy tak miało być, czy to jakaś kara. Mam teraz ogromny żal do siebie i wiem, że to, co nie boli, to nie życie i to, co nie przemija, to nie szczęście:(… Trzeba tak żyć, żeby można było mieć szacunek dla samego siebie. Trzeba żyć jak nowonarodzony anioł, który ma czystą kartę u Boga lub jak kobieta, która bardzo kocha, czystą miłością albo człowiek, który ma umrzeć i żyje czysto i godnie.
Życie, sam fakt, że żyjemy. Proszę o spokojną śmierć, szybką i bez bólu. Zgoda na własną śmierć pozwala odnaleźć nam główny nurt życia. Ale gdy masz śmierć przed oczami, nagle chcesz żyć, choć wiesz, że życie jest zmaganiem i walką i znaczy mniej od złamanej gałęzi, od kamyka potrąconego nogą, od garnka wyrzuconego na śmietnik, chociaż wiemy, że nie otrzymamy od życia tego, czego chcemy, tylko to, co nam samo oferuje.
Życie to droga. Pełna zakrętów, zaułków, ślepych uliczek, górek, dołków. Sam nie wiesz gdzie skręcić, widzisz tylko odcinek do kolejnego zakrętu, ale wiesz, że Bóg ogarnia wzrokiem całą drogę. Nie boję się napisać, że nie dziwie się ludziom, którzy mają żal do Boga, bo przecież to On kieruje ludzkim losem i tak jak nim pokieruje, tak je przeżyjemy. Chociaż mamy własne sumienie, i sami decydujemy za siebie, ale przecież zmagamy się z tym, co przygotował dla nas Bóg. Mamy te kilkadziesiąt lat życia, ale ile z tego czasu marnujemy na kłótnie, złości? Sami utrudniamy sobie to życie, które i tak jest trudne. Wcale nie brakuje nam czasu, tylko go trwonimy, wcale nie brakuje nam przyjaźni, tylko ją niszczymy, wcale nie brakuje nam miłości, tylko ją zabijamy.
W końcu.. Czy życie ma sens? Uczy? Czy to będzie miało znaczenie w wieczności?
Choć życie rani, jest niesprawiedliwe, krótkie, to i tak chcemy żyć…
Skoro żyje proszę Boga o czystą kartę, o godne życie, o rozsądny rozsądek, o wymazanie niepowodzeń, o jak najmniej przeciwności, o pomoc w podejmowaniu decyzji, o prostą drogę.