xelc // odwiedzony 20058 razy // [nlog/last day/by/zbirkos] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (50 sztuk)
16:11 / 25.07.2004
link
komentarz (10)
Kilka filmów i notka na mój ulubiony temat czyli "o życiu".

Król Artur
Film, na który wielu czekało i, na którym wielu się zawiedzie. Przeoczyłem pierwsze 10 minut filmu. Więc o nich nie opowiem. Gdyby Disney miał kiedyś zekranizować jakąś krwawą książkę (ciężko podać przykład krwawej książki...), lub zrobić remake, powiedzmy Szeregowca Ryana. To wyglądałby mniej więcej tak. Król Artur miał w zamierzeniu opowiadać o kulisach legendy, gdzie to smutna prawda uciera nosa wierze w bohaterów, męstwo i prawość. Wyszedł z tego typowo amerykański, naiwny film o bohaterach... A przecież miało być inaczej. Dodam jeszcze, że jest do bólu poprawny. Nawet najgorsze "te złe" postaci zachowują się tu nadwyraz poprawnie. Słyszałem, że budżet był rekordowo wysoki, podobno przeogromny... Cóż... Nie widać! Chwilami ma się wrażenie, że przyszło się na niskobudżetowy pełnometrażowy produkt spod znaku Xeny: Wojowniczej spódniczki. Nie ma porównania z Władcą Pierścieni, i to z żadną częścią. Gdybym musiał zapłacić za bilet to wyszedłbym z kina wściekły.

Żony ze Stepford
Naprawdę śmieszna komedia. Polecam. Także ze względu na Nicole Kidmann, która zdaje się nie starzeć. Niestety przez cały seans jest albo szatynką, albo blondynką, a ja ją lubię za rude ;). Co najlepsze, nie śmieszy tam tysiąc głupich min serwowanych przez Ace Venturę, tylko inteligentne (i tutaj chwila podnosząca napięcie...) dialogi. Drodzy bracia Coen Ladykillersom zabrakło właśnie tego czegoś, tych dobrych dialogów, trafnych, ciętych ripost i odzywek, pomysłowych i śmiesznych wstrzymań, ruchów dynamiki. Zbaczając z tematu "Żon", bracia Coen chyba po prostu nie czują się dobrze w komedii... To tyle, na Żony ze Stepford warto pójść do kina, chociaż nie jest to absolutnie konieczne, bo zapewne na DVD będzie się go oglądało tak samo dobrze.

Adaptacja
Bardzo dobry film. Wielu mówi o nim: amerykańska odpowiedź na Dzień Świra. I coś w tym jest. To taki śmiech prez łzy, z jednej strony śmiejemy się z głównego bohatera, z drugiej, jest nam trochę smutno, bo wiemy (tak tak), że z samych siebie się śmiejemy... Troche zakręcony, nietypowy (boże dzięki!!!!), zaskakujący (wreszcie coś co potrafi zaskoczyć). Podobieństwa do Dnia Świra są chwilami uderzające. Na pewno obejrzę go niebawem jeszcze raz, bo jest w nim bardzo wiele wątków, z których można się wiele nauczyć (tak tak, ten film potrafi czegoś nauczyć! A jednak nie wszystko co "made in USA" jest złe...). Zdecydowanie wartościowy film, a kto się ze mną nie zgadza to zapraszam tu do mnie pod trzepakiem o dwunastej na gołe klaty...

To tyle jeśli chodzi o recenzje. Byłoby więcej, ale poczekam trochę, nie chce mi się znowu pisać cały dzień o filmach...

Mało mam ostatnio czasu na cokolwiek. Praca, życie, spotkania... Mało śpię i mało jem. Ale za to czuję, że żyję. W Adaptacji padło piękne zdanie. Spróbuję przekazać je najlepiej jak potrafię:
Możesz kochać kogo tylko zechcesz.
Dokładnie i nawet ta osoba nie może Ci tego zabronić. Dla mnie to olśniewające stwierdzenie. Takie prawdziwe,teoretycznie oczywiste... Kochasz absolutnie kogokolwiek. Możesz kochać wszystkich, jeśli starczy Ci sił, albo nie kochać nikogo. Możesz... Jak to jest kochać? Tak naprawdę. Być gotowym zginąć za drugą osobę. Czułem już coś takiego? Czy to było to? Czy miłość jest skończona? Czy to uczucie jest z chwilą zapłonu skazane na ostateczne wygaśnięcie? Ile może trwać. Rok? Dwa? Wieczność? Czy prawdziwa jest tylko miłość do grobowej deski? Czy prawdziwe i szczere uczucie nie może trwać, powiedzmy, dwa lata. Potem zwyczajnie się skończyć? To już nie jest miłość? Czy uczucie skończone w czasie musi być kalekie?

Na te i wiele innych pytań znajdziecie odpowiedź w kolejnym odcinku Świata Według Kiepskich.

Malutki słowotoczek:
dupadupadupa dupadupa dupa... pracujesz dziesięć godzin, śpisz osiem, jesz godzinę, doprowadzenie się do stanu kosmetycznej używalności zajmuje Ci dziennie sześćdziesiąt minut. To razem dwadzieścia godzin. Do tego należy doliczyć wszelkie dojazdy, zakupy, chwila pierdzenia w stołek i z całej doby pozostanie może godzina. Ja nadrabiam kosztem snu, bo na co komu osiem godzin snu, skoro nawet gdy śpisz krócej to jakoś wstajesz i żyjesz. Zawsze to jakoś działa... dupadupadupa dupadupa dupa... Jak można funkcjonować na świecie, skoro większość czasu nie mamy czasu? POLACY MAJĄ GUST! zauważyłem, że na seansach, o których mówiłem, że bida z nędzą, są pustki, po pięć, sześć osób na sali. Nasz naród nie chodzi do kina, bo to jest zdominowane przez słabe fabularnie produkcje USA, których my nie lubimy. Stąd ten problem. A nie jak się wielu szanowanym krytykusiom wydawało, że to z braku kultury, bądź chęci poszerzania swojego kontaktu ze sztuką. Nasza absencja na salach kinowych wynika właśnie z dużej kultury i potrzeby kontaktu ze sztuką. A kolejny nędzny Thrillerek z tymi samymi aktorami i podobnymi schematami to żadna sztuka. Cieszy mnie to, że tak się dzieje w naszym kraju. To dobry znak. Dobrym znakiem jest też dzisiejsza ustawa o swobodzie działalności gospodarczej oraz o wiążących interpretacjach ustaw przez Urząd Skarbowy. To jest coś. Za dwa lata poczujecie różnicę. Plum.