12:25 / 23.10.2004 link komentarz (4) | Różnica między klubami 77 i B3 polega na tym, że o godzinie 21:00 w tym pierwszym jest tłum fanek (i full kamer), a o 3:00 nie ma już nikogo. W tym drugim na odwrót.
Byliśmy wczoraj na imprezie rozkręcanej przez Feel-X'a, gorąco na parkiecie zaczęło się robić po 22:00 i szalony bauns przy ragga trwał długo. Wychodziliśmy z klubu po 3:00 i jednostek gotowych wywijać swoimi ciałami nie brakowało, a trzeba przyznać, że Feel'X stanął na wysokości zadania (rzadko widuję DJ'ów, którzy puszczając swoje kawałki sami się przy nich ostro bujają za gramofonami). B3 ma swoich stałych bywalców. Zapalonych imprezowiczów, którzy przychodzą się tam faktycznie bawić, a nie posiedzieć, pokręcić się po klubie i wyjść. To jest jego dużym plusem.
Żyję w sposób, który jest względnie zdrowy. Dni powszednie spędzam w domu, z muzyką, książkami, angielskim, staram się wywiązywać ze swoich obowiązków, mieć na wszystko czas, nie zaniedbywać żadnej z ważnych dla mnie rzeczy. Wyjścia dawkuje sobie w rozsądnych ilościach, nie chcę marnować w ten sposób cennych minut (tak się składa, że towarzystwo niektórych to naprawdę marnowanie czasu. Innych wręcz przeciwnie). A bawię się w weekendy. Po całym tygodniu przychodzi ochota na rozrywkę i czuję, że w takiej sytuacji ma ona faktycznie wartość, jest czymś wyczekiwanym i zapracowanym. Czekało się do piątku, żeby iść do klubu, zapłacić za wstęp i szaleć jak najdłużej. Z pewną odrazą natomiast zaczynam patrzeć na tych, którzy upijają się w tygodniu, zalewają pały z byle okazji, nieważne, czy to sobota, poniedziałek czy czwartek. Ilu z nich potem nie ma na wstęp do klubu?
Pytanie brzmi, czy nie lepiej zamienić jedną rozrywkę na drugą? Zrezygnować z picia bez okazji i zapłacić za bilet, za dobrą muzykę? Wydać 10 zł w ciągu tygodnia na piwa nie jest problemem. Problemem jest nie pić i wydać tą samą dychę na wstęp do klubu w piątek, bo przecież dycha za wstęp to dużo.
A propos, ostatnio w "Przekroju" czytałem artykuł o związku hip-hopu z porno biznesem. Tak trochę poza głównym tematem podano kilka informacji na temat obecnej sytuacji. "Średnia cena biletu na koncert hip-hopowy polskiego wykonawcy: 20-30 zł".
Kto z Was zapłacił ponad 20 zł za koncert polskiego wykonawcy? I jaki był to wykonawca?
Cały czas jestem za tym, żeby imprezy były przyjazne ludziom, ich portfelom również. To jest hip-hop, niech będzie dla wszystkich, którzy mają ochotę go słuchać i są gotowi wypić jedno, dwa piwa mniej, aby mieć na wstęp. Nie ma sensu robić koncertów, na które będzie mogło sobie pozwolić 10% słuchaczy. Bramka 77 wygląda tak, że jeśli ktoś faktycznie nie ma pełnej sumy, pewnie jakoś wejdzie. Bramka B3 - zero ugodowości. Trzech ochroniarzy stoi do 2:00, intensywnie pilnuje, sprawdza, czy każdy ma pieczątkę, a bez pełnej kwoty nie ma mowy o wejściu. I jedno, i drugie podejście ma swoje plusy i minusy. Zależy z czyjego punktu widzenia.
A nas biznes nie chce, my biznesu również.
|