23:55 / 05.11.2004 link komentarz (4) | nie wiem jak to sie stalo,ale nauczylam sie nie przejmowac glupstwami.....mozliwe,ze to co dzialo sie na uczelni pokazalo mi,ze te niby wielkie dla mnie sprawy sa tak naprawde tak malutkie...chyba sie troszke zmienilam...kiedys pragnelam naprawiac swiat za wszelka cene...robic tak,by wszystko bylo idealne...dzis tak juz nie jest...wiem ze chocbym nie wiem jak sie starala,to i tak nic nie zdzialam w pojedynke...po raz pierwszy w zyciu odkrylam sens powiedzenia,ze co nas nie zabije,to nas wzmocni...mam wrazenie ze jestem silniejsza,twardzsza...wiem ze za pare lat,gdy dosiegna mnie realia prawdziwego zycia,to ,co mnie niby wzmocnilo okaze sie pikusiem...ale takie to chyba jest to zycie...
jedno jest pewne,coraz czesciej sie usmiecham...jakos jesienna deprecha jest mi w tym roku obca...to nie jest tak,ze nie mam zadnych problemow,wiec wszystko gra...wrecz przeciwnie...ostatnio problemy narastaja...i to takie,ktorych nie da sie rozwiazac...ale nie mozna sie lamac...
moze to,co pisze wyda sie tandetne,dziecinne,ale jest na pewno szczere...tak sie czuje...nie mam ochoty na narzekanie bo ono tak naprawde nic mi nie pomoze,a raczej pogorszy...dziwny optymizm we mnie wstapil...podoba mi sie ten stan i oby trwal jak najdluzej;))) |