2004.12.27 00:50:00

Hmmm dwa dni temu była wigilia... ogólnie nie lubię świąt, ale nie potrafię powiedzieć czemu tak naprawdę, ale domyślam się czemu... ehhh wbite. No ale że była wigilia, później imieniny mojej Mamy (Ewa w końcu:]) no i rozmawiam z Dokiem na gg i mówię mu, żeby dziś do mnie przyszedł bo kurwa imieniny zawsze są szalone i w ogóle jest hardcore ale luz... Po kilku namowach wreszcie powiedział „czemu nie?” no i że tak powiedział to zaraz przyszedł... No i przyszedł, posiedzieliśmy chwile i... oświeciło nas bo kurcze możemy coś wypić nie? No i możemy synek... Zadzwoniłem do Kuły – mojego zioma z Krakowa, ustawiliśmy się z Ce, później z Jimsonem i pojechaliśmy po wódę... ojojojojoj... fajnie... Było nas pięciu... menciu – heh fajny tekst menciu nie? Później sześciu ale to później opowiem. W międzyczasie Kułakowski poszedł na...pasterke, a my jechaliśmy po Jima akurat więc luz. Przyjechaliśmy, Kuła już był i do dzieła... Ojjjj jeżeli z nami nie byłeś to Ci powiem, że możesz żałować tego...ojjj możesz.... ojjj żałuj wypiliśmy kilka kolejek i poszło... przyszła właśnie ta szósta osoba... to był mój Tato ziomciu czaisz? No i my już z Dokiem nie mogliśmy jak Papa opowiadał Jimsonowi, jak nie Papa nie wiedział co zrobić, bo ponoć byłem kiedyś na skraju załamania ziomek bo... dziewczyna mnie rzuciła i w tym samy czasie dowiedziałem się, że Tupac zginął i Papa nie wiedział co ze mną zrobić... ohhh jak miło ale luz... żebym to ja o tym wcześniej wiedział to ok... ale było śmiesznie... Poźniej wyszliśmy na tufu-tufu i... wtedy opatentowaliśmy nasze psie „Szie WIE” wszak to ten pies za dużo wie, bo wiedział, że Dok miał dużego chuja... powiedział nam o tym... Jako, że z Dokiem czasem nawet śmieszni jesteśmy i wcześniej zrobiliśmy coś takiego co wszystkich bawiło... mianowicie „mój murzyn Boba podpali mi brodę...” ile razy to pokażemy to zawsze jest taka sama reakcja... Ziomciu brat kupił cyfrową kamere to może kiedyś to nagramy i może zobaczysz... aha Jimbo widział to już chyba z 5 razy i.. nadal go to śmieszy więc chyba jest śmiesznie prawda? Poszliśmy pod mój dom, stanęliśmy przy moich samochodach (banan jestem bo mam 4 samochody ziomciu czaisz?) zrobiliśmy South Central Cartel... przyjęliśmy pozy twardzieli i przeszedł gość z boku... chyba nawet się przestraszył ojjj chyba tak. Po chwili wyciągnąłem z jednego z moich samochodów (kurwa – banan pierdolony przed komputerem) plastikowy, niebieski, duży, 50cio litrowy worek na śmieci, założyłem na głowę sobie, wydrapałem oczy i... poszedłem do sąsiadki (bad old-woman) i zacząłem dzwonić do drzwi ale... nie otworzyła... szkoda, bo byłoby jeszcze zabawniej. Po chwili przeskoczyłem przez płot do innych sąsiadów, ale ich to już kurwa nie trawię i obsikałem im świerk na ogródku i byłem znów chojrak... i nawet zabawny bo wszyscy się śmiali z tego i było ok... to było jakoś ok. 5tej nad ranem... Znów przyszliśmy do domu, siedzimy u mnie w pokoju i wpadł znów szósty osobnik w momencie opalania lufy przez Ce... demyt, ale nie z czaił więc luz ziomek... Wpadł z flaszką i... „drinimy” Radek się spytał co to znaczy, a papa mówi „w sumie nie wiem, ale zajebiemy lufke” no i powiem Ci, że fajnie co? Ajjjjjjj działo się jeszcze działo... w sumie to mogę stwierdzić, że to był z pewnością najlepszy wieczór w tym roku... teraz idę spać bo z samego rana jadę do Warszawy z Ce, Jimsonem i Michałem, a Dokson szkoda, bo typ chory jest i nie pojedzie z nami... a z nim to jest najweselej (ojjj jakoś tak wsiursko powiedziałem co?:))

Numer na noc:
Jimson – Wyzwolenie

komentarz (3)

link