jedenascie_minut // odwiedzony 22470 razy // [królestwo2 nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (77 sztuk)
20:17 / 12.01.2005
link
komentarz (2)
Ciężki dzień i frustrujący. Czy uwierzycie, że aby dostać odszkodowanie za śmierć członka rodziny (a rzecz rozchodzi się o 500 PLN) trzeba dostarczyć do banku kartę zgonu. Podkreślam kartę zgonu... nie akt zgonu. Karta jest w szpitalu i tutaj ciekawostka. szpital jej nie wyda, jedynie na wniosek banku lub sądu.

Wiecie dlaczego? Ja podejrzewam. Mając kartę zgonu, mogę zakwestionować, czy lekarz zrobił wszystko, aby uratować człowieka. I wnieść sprawę do sądu. Więc szpital i lekarze się zabezpieczają. Nie wydają.

Co to ma być, do cholery. Jakaś masońska loża szyderców? Przecież mam prawo wglądu w dokumenty zwiazane z pobytem w szpitalu i śmiercą najbliższej rodziny.

To ma być państwo? To ma być służba zdrowia? Zaczynam podejrzewać, że lekarze to coś jak notariusze, adwokaci albo radcy prawni. Żeby byc uratowanym lub ratowanym, trzeba będzie niedługo mieć znajomości.

Nie mówiąc już o fakcie, że bank zapewne dobrze wiedział, czego zarządać, aby nie wypłacić odszkodowania. Ale ja ich przechytrzyłem. Wystarczyło pójśc do USC i odebrać poświadczony odpis Karty Zgonu, którą musiałem tam zanieść, żeby otrzymać akt zgonu. 5 godzin załatwiania, zwiedziłem 3 pokoje. Ale mam. Mam cholerę i zaśmieję im się w twarz.

Mógłbym odpuścić. Przeżyję bez tych 500 zł. Ale tu chodzi o coś innego. Zobrazuję cytatem z psów:

"... W imię zasad, skurwysynu..."

Przepraszam za brzydkie słowo.

Kocie... jestes tam? Kobieto moich marzeń... dziękuję, że zechciałaś zostać moją przyszłą żoną.

I nigdy nie nazwę imieniem samochodu sysysysys.