14:41 / 17.01.2005 link komentarz (0) | mój Kot poszedł dziś do szpitala...czekał na to dobrych kilka miesięcy, bo pokończyły się limity [bo to polska nie elegancja francja]. miał być już w tamten czwartek, ale oczywiście coś im wypadło, tzn znalazł się ktoś kto musiał szybciej, ew. dał śliczną białą kopertę komu trzeba, nie wnikam.
okazało się, że nawet nie będzie nocował w szpitalu, bo to właściwie zabieg [super, to dlaczego na takie zabiegi tyle się czeka? w końcu to tylko machnięcie skalpelem wyjecie czego trzeba i użycie igły, na dobrą sprawę w domowych pieleszach też możnaby było pobawić się w dobromira]. nikt Kota nie poinformował, że nie musi brać wyprawki, więc...no skarpeteczki raczej się nie przydadzą. kilo kiełbasy też [kidding].
ale by było zabawniej a właściwie tragiczniej to był karambol na drodze i mój Kot teraz musi się zmagać w kolejce z tzw. przypadkami nagłymi, a owych nagłych przypadków jest co najmniej 50 [bo tyle zderzyło się autek..'nie lubię poniedziałków'].
mimo wszystko bardzo się ciesze, że mój Kot dziś będzie już 'zrobiony' i nie będzie musiał obijać się na szpitalnych kozetkach, ani żaden bezzębny emeryt nie bedzie go prosił o umycie sztucznej szczęki.
irytuje mnie natomiast brak organizacji i czynnika życzliwego w całym tym majdanie. można to załatwić lepiej, ale prawda jest taka, że nikomu się nie chce, a jeśli nawet chce, to inicjatywa 'popierana' jest karcącowilczym spojrzeniem, a w najlepszym przypadku intencjonalnym wzruszeniem ramion, które mówi samo za siebie 'rób co chcesz, ale wiedz, że jesteś sam'. no i pacjent przez to też jest sam.
pocieszeniem jest jednak to, że przynajmniej pielęgniarki są zgrabne. no.
***
mam 5 dni do egzaminów...czuję to w moczu.
mam się nie dać i yć pozytywnie nastawiona do świata, bo tylko to gwarantuje sukces. yeah. |