22:34 / 17.01.2005 link komentarz (0) | Ksiezno, Kasiu znaczy!
Przeczytalam Twa notke w piatek i zbulwersowalam sie tak Twoja krzywda psychiczna, ze odpisuje dopiero dzis (poniedzialek wieczor). Ale pomyslalam, ze czas juz najwyzszy odezwac sie, aby uzmyslowic Ci, ze wsia wsi jest moja wies.
Mamy tu z sista historie z przeszlosci i terazniejsze, wuchte historii mamy, ale moze wszystkich przytaczac nie bedziemy, bo pomyslicie, ze z totalnej prowincji pochodze i nawet do punktu mistrza kserowania nie wybierzecie sie ze mna, a o bufecie nie wspomne... dzis moze jedna z historii z czasow (nie tak) dawnych.
historia:
Moje osiedle polozone jest nad rzeka, za ktora, jeszcze przed torami kolejowymi, znajduja sie ogrodki dzialkowe.
Jakies 9 lat temu sis jak kazdego letniego dnia, udala sie do swojej kolezanki, mieszkajacej w sasiedujacej zabudowie mieszkaniowej w stylu socjalistycznym, czyli w sasiednim bloku. Dochodzac do klatki rzeczonej kolezanki, zdjela kapturek letniej kurteczki, gdyz deszcz kropil jeszcze po przeszlej dopiero burzy i juz chciala nacisnac na guzik domofonu, kiedy zauwazyla, ze nalezy stanac w kolejce za panem, ktory nerwowo, z zulowka w dloni (a w srodku: byczek, malinka, lzy soltysa i wykwintny zloty klos) dzwonil do pana R. i gdy tylko domofon pierdnal (co oznacza tyle co: "tak, slucham?") zakrzyknal: "Jureeek, folianka ci sie rozjebala", na co Jurek: "Co ty pierdolisz?"
A Jurkowy kolega: "No, se ide i patrze, bo wiesz, chcielismy z Kaziem flache u ciebie obalic, a tu folii nie ma, rozwiana na torach, deski polamane, pomidory jakies skurwysyny rozkradli, lawka i stolik polamane i przyszlem ci powiedziec, wez cho, zobaczymy."
Nie minely 3 minuty, kiedy wlasciciel "rozjebanej folianki" wyskoczyl przed blok w ubloconych gumofilcach, w siatkowej bialej koszulce osiedlowego playboya i z obledem w oczach.
Pozniejszy dialog przebiegal nerwowo, a rozchodzilo sie o to, by dojsc do tego, KTO rozjebal folianke. Przytomnie, acz troszke filozoficznie, jeden z kolegow pana R., chyba Kaziu, stwierdzil: "to wiatr, Jurek, jego nie dogonisz". Sista, odnotowujac w pamieci wszystkie zaslyszane na swiezo przeklenstwa, obrocila sie i zadzwonila do kolezanki.
Od tamtej pory pan R. zwany jest u mnie w domu "panem folianka", a historia znajdzie sie pewnie w tomiku historyjek "Klasyczne anegdotki", ktory planujemy z sista wydac.
ciag dalszy opowiesci z miasta eś nastapi... chyba
Ania (z pomoca sisty i na wieki wsiowa mentalnoscia)
|