00:35 / 22.01.2005 link komentarz (2) | "Spontaniczność a śnieg"
Gdyby nie istniała spontaniczność, ludzkie życie wyglądało jak niepełna wersja programu komuterowego. Spontaniczność jest czymś dla dorosłego człowieka, jak drobna zabawka dla dziecka, które w cudowny sposób cieszy z jej posiadania.
Otóż w ciągu 2 min. zaplanowałem sobie uroczy wieczór w towarzystwie osoby, którą ostatni raz widziałem się w sierpniu. Latający ptaszek po pokoju, nastrojowa muzyka, jedno łóżko i parę innych przeżyć [śmiech]
Świetny wieczór dzięki spontaniczności...
Jak wychodziłem nic nie wskazywało na zamieć śnieżną. Tak mi się zdaje, że drogowcy kolejny raz zostaną zaskoczeni [śmiech]. Jak ostatni raz wracałem w śniegu to były same problemy z komunikacją miejską. W piątek było podobnie - autobusy nie mają zimowych opon i to było czuć (kierowca przejechał o parę metrów przystanek).
Wyszedłem z autobusu i wszędzie śnieg! Aż źle mi się zrobiło z dwóch powodów:
- nie lubię bezsensownie deptać po białym śniegu
- bałem się, że ktoś po moich śladach dojdzie za mną do domu [śmiech]
Każdy budynek, nawet ohydny Urząd Miejski w śniegu wydawał się ładniejszy niż w rzeczywistości jest. Było pięknie, jak wracałem środkiem ulicznego skrzyżowania - rzucałem śnieżkami w powietrze za osoby, które chciały ale niestety nie doczekały się śniegu. Następnie wymyśliłem sobie zabawę. Rzucałem kulkami ze śniegu w znaki drogowe. Na 10 znaków trafiłem w 6 (+ 1 rurę do której przymocowany jest górna część znaku).
I tak dotarłem do domu, już na mojej ulicy poruszałem się tyłem tak aby wyglądało, że wychodziłem a nie wracałem.
Kolejny miło spędzony piątek (obym się tylko nie przyzwyczaił...)
znikam...
hoopla w sen!
|