18:51 / 31.01.2005 link komentarz (3) | Zawsze wiedziałem, że raperzy są cwani, ale nigdy nie sądziłem, że aż tak, aby przychodzić na koncert i bez wcześniejszego kontaktu z organizatorem tłumaczyć mu, że oni mają tu grać. Oni, ich znajomi, łącznie 11 osób, godzina czasu na scenie. I staraj się tu być grzecznym i zawrzeć kompromis. Inny zespół z kolei poprosił o występ, argumentując to tym, że świetnie się przygotował i bardzo mu zależy, a poza tym są z nimi koleżanki, przed którymi chcieliby się pokazać. Ludzie, nie po to Rapgra ma swoją stronę, na której znajduje się dział "kontakt", żeby takie sprawy załatwiać na miejscu, poza tym odkąd pamiętam zawsze w całej tej organizacyjnej robocie najbardziej ceniłem sobie fakt, że to ja wybieram wykonawców i ich zapraszam. Ode mnie zależy, kto zagra, mam, kurde, moc jak Luke Skywalker, to jest najfajniejsze. Dlatego ze średnim przekonaniem podchodzę do wszystkich usilnych próśb początkujących raperów, by mogli wystąpić, zwłaszcza formułowanych wtedy, kiedy lista wykonawców jest już zamknięta.
Tak czy inaczej, czwarta Rapgra bardzo się udała, dochodzą do mnie słuchy, że to najlepsza z dotychczasowych. Popis dały przede wszystkim Kubańskie Pomarańcze - zespół żywych instrumentów z Anią Sool i Majkelem na mikforonach. Trochę żałowałem, że robiłem wtedy akurat zdjęcia, bo wolałbym stać między ludźmi i szaleć razem z nimi, a było naprawdę gorąco. Jeśli ktoś twierdzi, że Pomarańcze przyćmiły inne występy, ma w 100% rację - to była ich impreza. Nagłośnienie? Dobre. Publiczność? Spokojna. Hip-hop? Hip-hop! Teraz czekam na imprezę, na którą będę mógł pójść i się pobawić.
|