17:49 / 20.02.2005 link komentarz (0) | wczoraj o 22:40 zawitałam pod dom. wracałąm z krainy śniegiem płynącej [fortunniej jednak byłoby napisać leżącej, bo śniegu było tyle, że w polsce ogłosiliby stan klęski], a tu niespodziewanie ku moim oczom ukazały się półmetrowe zaspy. ładnie ładnie, będzie się przez co przedzierać.
moje 3 tygodnie odpoczynku od zajęć spędziłam bardzo niepożytecznie aczkolwiek w pierwszej części niezwykle przyjemnie - byłam z Kotem. i to wszystko tłumaczy. 10 niezapomnianych dni, któe uciekały szybko. za szybko. [w końcu co miłe wkrótce się kończy] wróciłam do siebie i nastał czas tęsknoty. wszystko było bo jeszcze do zniesienia, gdybym A). włączyła roaming B). nie zapomniałą pinu w telefonie. ogólnie telefon zupełnie niemarzł [w przeciwieństwie do właścicielki na szczycie chopoku] i cichutko, wręcz bezszelestnie leżał na dnie torby.
a Kot jawił mi sie po nocach i dniach. smutno mi było, że nie ma Go przy mnie...ale za 5 dni - uśmiecham sie do tej myśli.
***
kto to jest Hefalump?
***
dżu dżu.
|