00:07 / 18.03.2005 link komentarz (0) | Intensywny dzień. Tradycyjnie udało mi się zawalić kilka spraw. Notoryczne łamanie zasad ruchu drogowego i w rezultacie ogromne wkurwienie z samego rana. Potem chwila relaksu z młodym Tuwimem, który dla mnie osobiście jest największym mistrzem. No zakochałem się ostatnio - w końcu technika na równi z treścią. Południe w pogoni za bezsensownymi dokumentami, a potem już tylko wielki śmiech z Justyną i żołądek studio dla Fiony aka Szeregowej aka Olafa. No. Następnie szybki obiad z serii hand made i transport na basen.
Godzina 18:26, Wola, oberwanie chmury, cudowne błyskawice, coś się w końcu ruszyło, wszystko budzi się do życia, Warszawa tonie, ulice śliną się bardzo intensywnie. Wracając czuję, jak gigantyczne krople odbijają sie od mojej twarzy, idę przez mokre ulice, nie zwracając uwagi na nic, poza moimi sluchawkami i papierosami ze stajni pana Philipa M. Nie czuję nawet tego, że każdy centymetr mojego ciała jest zimny i mokry, to nie o to teraz chodzi. Jest muzyka, jest nikotyna, jest też pierwszy wiosenny deszcz. Deszcz, który niektórym daje nadzieję, ale jednocześnie orzeźwia, cuci i wzmaga racjonalność myślenia. Racjonalnośc jest mi bardzo potrzebna, najwyższy czas spojrzeć prawdzie prosto w oczy i uświadomić sobie pewnie sprawy. I to wcale nie jest tak, że głupie rozmowy, czy też te kilka dzisiejszych piw rozwiąża problem za mnie. Jest 00:01, Łukasz idzie zapalić, Łukasz idzie grzecznie spać. Dekadentyzm i dobranoc [wkurwiam się]. |