13:05 / 19.04.2005 link komentarz (4) | Ciągle słyszę słowa – prawda, albo – nieprawda. Według mojej skali w przyrodzie, rzeczownik prawda występuje w pewnej rozpiętości. I tak, prawdę dzielę na: prawdy oczywiste, prawdy relatywne, przemilczenia, pół-prawdy, nieprawdy, kłamstwa i oszustwa.
Sam oceniam wiarygodność rozmówców i moja wiarygodność jest oceniana. Dość często mam wrażenie, że moja opinia jest na jakiś temat jest skrajnie różna od opinii innych osób. Rozumiem i staram się szanować zdanie innych. Nie zawsze mi to wychodzi ale staram się. Jeśli przekonam się, że nie miałem racji to nie boje się przyznać do błędu. Ale, jeśli widzę problem inaczej niż sto innych osób, to czy automatycznie pewne jest, że one mają rację a ja się mylę? Może niektóre z tych osób myślą tak jak ja, i tylko konformizm nie pozwala im na wyartykułowanie swojego zdania? A może, to ja mam lepszą optykę problemu? Kiedyś zobaczyłem na ścianie napis:
LUDZIE, JEDZCIE GÓWNO. TO MUSI BYĆ PYSZNE. MILIONY MUCH NIE MOGĄ SIĘ MYLIĆ!!!
To mi przypomniało jak jeszcze w pierwszej klasie szkoły podstawowej, pani pokazała rysunek wiewiórki i powiedziała, że to jest żółw. Wszystkie dzieci widziały wiewiórkę ale nikt nie zwrócił pani uwagi, bo przecież pani to autorytet. Wszyscy potaknęli. Tylko ja krzyknąłem - to nie wiewiórka! To żółw. Pani postawiła mi piątkę i pochwaliła. Ja, nabawiłem się wrogów w klasie. Ale, przecież możliwe jest, że pani mogłaby zakpić sobie z dzieci i zamienić nawzajem nazwy tych zwierząt. Na żółwia mówić wiewiórka a na wiewiórkę żółw. Dzieci pewnie by zgłupiały. Kto wie, czy po pewnym czasie nie przyswoiłyby nowych nazw? Koleżka Reichspropagandaminister Goebbels powiedział kiedyś, ze "kłamstwo powtarzane tysiąc razy, będzie uznane jako prawda”. I tu nie można patrzeć obojętnie. Ale według mojej klasyfikacji i gradacji (... przemilczenia, pół-prawdy, nieprawdy, kłamstwa i oszustwa), tylko ta ostatnia kategoria kwalifikuje się do walki.
Przeważnie bronię swojego zdania ale przy tym staram się szanować zdanie innych. Czemu inni tak rzadko odwdzięczają mi się tym samym? Przecież ja na siłę nikogo nie przekonuję do swoich racji. Czasem zostaję na placu boju sam na sam ze swoim zdaniem tylko dlatego, że nikt nie miał argumentów na tyle mocnych, żeby mnie przekonać. Czy w związku z tym warto za prawdę walczyć? Czy warto za nią umierać? Nie mam siły i chęci całe życie boksować się z ludźmi mającymi inne zdanie niż ja. Jak mówiłem, to często sprawa subiektywizmu oceny lub odmienności optyki widzenia problemu.
Walczę tylko wtedy gdy mam całkowita pewność swojej racji sprawa według mojej oceny jest poważna i dotyczy mnie lub mojej rodziny. Całą resztę, mówiąc kolokwialnie CZNIAM, czyli mam głęboko w DUPIE!!!. Niech sobie inni walczą. Ja nie będę. Za dużo razy dostałem od życia po głowie. Szczególnie, że wielokrotnie prawda o którą się biłem zaciekle jak lew okazywała się wielkim szwindlem i mistyfikacją. Wiele razy wyszedłem przez to na wała. Więcej nie będę.
Dobry czy zły?? Nie wiem jak się podpisać.
|