23:54 / 21.04.2005 link komentarz (4) | Wczoraj
Angielski z E. Kurs powoli dobiega końca. Pozstały jeszcze 3 tygodnie, a biorąc pod uwagę długi weekend, to jeszcze mniej. Ostatnio prawie ze sobą nie rozmawialiśmy. Dalej czuję do niej urazę za to, że najechała na mnie za coś, czego nie zrobiłem. Nie powiedziała nawet o o chodzi i od kogo to wyszło. Tak najłatwiej. Oskarżyć kogoś nie mówiąc o co i nie podając argumentów, bo przecież ja nie mam prawa się bronić...Tego dnia straciła wiele w moich oczach. może to i dobrze, bo łatwiej jest mi żyć z myslą, że nigdy ni będziemy razem.
Poznaję Ją z drugiej strony, tej gorszej i choć fizycznie zawsze będzie mi się bardzo podobała, to ta część Jej osobowości powoduje, że wydaje się Ona być mniej cenną, niż uważałem, a dzięki temu łatwiej pogodzić się z Jej stratą.
Wczoraj wracaliśmy sami we dwoje i rozmowa jakoś się potoczyła. Planujemy jakiś prezent dla naszych lektoró. Optuję za czymś własnej roboty, bo takie upominki są najbardziej wartościowe. E. zaproponowała wspólne zdjęcia z jakąś dedykacją. Niegłupi pomysł...
******************************************************
Dziś
Drugi dzień wagarów. Na uczelnię nie chce się chodzić, a przecież powinno. Ale od poniedziałku biorę się za siebie. Wkrótce maj, czyli juwenalaia, ekonomalia i inne tego typu imprezy i uczyć będzie się niezmiernie ciężko....A przecież trzeba.
Najważniejsze.
Wiadomość od K. na GG:
"Dziś idę zrezygnować. Chciałabym strasznie z Tobą pogadać"
Wsiadłem w autobus i pojechałem. Wiedziałem gdzie Jej szukać, ale w drodze zadzwoniła do mnie, że jest już w domu i czy możemy się spotkać...
Przytuliłem Ją, a Ona zaczęła płakać w moich ramionach.
Łzy bliskich mi ludzi, bolą mnie bardziej niż moje własne...
Oczywiście było to bardzo przykre doświadczenie, ale także bardzo intymne i jestem wdzięczny, że ma do mnie takie zaufanie.
Wiem, jak ciężka była to dla Niej decyzja. Kosz był do tej pory olbrzymią częścią Jej życia i ciężko tak nagle zrezygnować z tego i zacząć nowe życie. Wiedziałem, że cokolwiek zrobi, będzie to słuszne. To Jej wola, Jej suwerenna decyzja, choć bardzo trudna. Będę Ją wpsierał, na ile tylko potrafię. Na pewno nie będzie Jej łatwo. Nie będzie codziennych treningów, weekendowych meczów. Wszystko się zmieni. Obiecałem Jej, że będę przy Niej. Musi sobie wypełnić teraz wolny czas innymi zajęciami, żeby nie mysleć o tym wszystkim. Mam nadzieję, że przy mojej skromnej pomocy, Jej się to uda.
I jeszcze ta trenerka...Jak ona śmiała stweirdzić, że się zawiodła na K. i że przez Nią rozpadnie się zespół. Chyba nie ma prawa decydować o Jej życiu i obarczać winą za wszystkie nieszczęścia?! Ładne mi pożegnanie...Dobrze, że chociaż trener jest z Nią. Jego zachowanie przypadło mi do gustu i K. jest też dzięki temu dużo lżej.
A ja już teraz na 100% wiem, że K. jest wyjątkową osobą i zrobiłbym naprawdę wiele, aby tylko była szczęśliwa. Tylko czy mam taką moc...? |