20:31 / 03.05.2005 link komentarz (8) | [1] W ramach odkrywania odmiennych stanów świadomości splatało się palce i zaciskało dłonie odrobinę mocniej od czasu do czasu. Skurwielskie oczy, wszystko zdradzające, skurwielskie oczy, mrużyły się radośnie same z siebie, skierowane gdzieś tam, w oświetlony ciepło sufit. W głowie kotłowały tysiące myśli, a każda jedna bardziej twórcza od poprzedniej i tak się goniły, walczyły ze sobą, wyprzedzały się nawzajem, na torze prowadzącym do uzewnętrznienia, zapierdalały od mózgu, neuronowym szlakiem, przez oczy, smyrały podniebienie, chowały się razem z dymem pod językiem, skąd droga do zmaterializowania była już niedługa. Tylko, że zawsze tą materializującą się właśnie myśl, tą myśl z czubka języka pieszczącą właśnie zamglone powietrze, prześcigała w połowie myśl kolejna, światła jeszcze bardziej, przerywała tamtej, zapominała tamtą, unicestwiała na wieczne zawsze. I tak wylatywały nam z ust słowa, słowa za słowami, pourywane odkrycia na miarę Einsteina, rozszarpane noble i niedokończone nigdy wiersze. Nikt nikogo nie rozumiał. Ten mały pokój, w którym cisnęliśmy się w kilka osób był naszą prywatną wieżą Babel. Każdy do każdego po obcemu. Ale nie to było ważne, bo poczucie braterstwa mieszało nam się z oparami w stosunku jeden do jednego i liczyło się w zasadzie tylko to, jeżeli w ogóle liczyło się cokolwiek.
[2] jestem z vonneguta tym razem, więc utrudniam się światu, bo nie jest linwistycznie, co oznacza, że świat nie ma najmniejszego prawa mnie znależć tutaj, dla świata jest inny blogasek i mam nadzieje, że jestem wystarczająco groźna, żeby było to jasne. no. |