keb // odwiedzony 65150 razy // [gas_werk szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (219 sztuk)
13:09 / 12.05.2005
link
komentarz (2)
W dalszym ciągu użytkuję Jamnika (boom-box, nie zwierzę), którego Kawa zostawił mi kiedyś po ognisku i coraz bardziej się do niego przyzwyczajam. Jest niewielki, przenośny i ma ogrom zastosowań. Mogę go podłączyć w pokoju u rodziców, gdzie się czasem wyleguję, albo zamontować sobie w łazience i kąpać się przy muzyce, a potem wykonywać przy niej wszelkie zabiegi upiększające (które przy takiej długości włosów zaczynają zajmować coraz więcej czasu). Bardzo przydatny sprzęt. Kupię sobie kiedyś taki.
W poniedziałek graliśmy na Krakowksim (to kolejny z dziwnych dni tygodnia, w którym przyszło nam występować. Zostały: wtorek i środa). Pora średnia, publika... skromna i o dość niskiej średniej wieku, ale za to nagłośnienie nie do pobicia - podobno pierwszy raz było słychać dosłownie każde słowo. No i sam prestiż miejsca, Plac Krakowski, przecież to brzmi dumnie (zwłaszcza dla zespołu, który nic jeszcze oficjalnie nie wydał). Pomimo kilku niedosiągnięć występ uważam za udany, w tej chwili czekam na zdjęcia, podobno niezłe.
Nie mam prawa narzekać na organizację, dostaliśmy pizzę i kilka piw, było gdzie usiąść, ale coś mnie trafia, kiedy mam do czynienia z kilkoma organizatorami, którzy niezbyt prezyzyjnie podzielili się obowiązkami i sami nie wiedzą, kto od czego jest. Idę do jednego, ten mnie odsyła do następnego, następny jeszcze do następnego, ten do DJ'a itd. Krążę od jednego do drugiego i żaden nie wie, co robić. Jeden każe nam zrobić próbę, drugi mówi, że nie trzeba, zresztą i tak nie będzie czasu, tamten z kolei się upiera i mówi, że czas będzie i mamy przyjść. Przychodzimy, a tu sprzęt jeszcze nie rozłożony, bo okazało się, że inna firma go dostarcza. Więc co? Więc mogłem zostać na Miziołku i pisać test. Znięcheca mnie to trochę i wytrąca w pewnym momencie z równowagi, pomimo wszystko doceniam fakt, że zagraliśmy. Jestem wdzięczny Domowi Współpracy Polsko-Niemieckiej, który nas zaprosił, a także temu, kto podrzucił im mój numer telefonu. Ktokolwiek to był.