15:23 / 20.05.2005 link komentarz (1) | Chyba pierwszy raz w życiu zdarza mi się, z powodu deficytu czasowego cierpieć tak odczuwalnie. Nie mam kiedy pisać, nie mam kiedy czytać, nie mam czasu na gg i na ukochanych settlersów. A wszystko przez to, że pierwszy raz w życiu postanowiłam być dobrą uczennicą/studentką. Tzn postanowiłam to milion razy, ale jakoś nigdy mi się nie chciało. Teraz tez mi się nie chce, ale się uparłam i jak na razie mam same piątki, dla odmiany czasem czwórki. Jeszcze trochę i rektor będzie chciał się ze mną spotkać, bo już teraz część wykładowców podejrzewa, że coś biorę.
A teraz w telegraficznym skrócie opis dni minionych, kiedy to komputera nie miałam czasu włączyć.
- Codziennie ćwiczę po 2 godziny na pianinie i z tego właśnie powodu nawet najmilsi sąsiedzi przestali mi odpowiadać na dzień dobry. Czekam kiedy dostanę paczkę ze zdechłą rybą.
- Przez 3 dni chodziła plotka, że mój rok na uczelni będzie rozwiązany, dlatego też w ekspresowym tempie załatwiałam sobie przeniesienie do jakże umiłowanego przeze mnie Wrocławia. Plotki okazały się nieprawdziwe, przeniesienie okazało się niemożliwe, jedyne co się nie zmieniło to ubytek gotówki w mej kieszeni, bo jeszcze nie potrafię za darmo podróżować do grodu Wrocka.
- Okazało się, że jestem lunatyczką, bo pewnej nocy pięknej obudziłam się w kuchni, grzebiąc w szufladzie ze sztućcami. Ktoś wie czy da się to jakoś wytłumaczyć? Zaznaczam, że sztućce srebrne trzymam gdzie indziej, więc nie chodziło mi pewnie o zastawienie ich w lombardzie.
- Akcja „pozbywanie się nadmiarów warstwy lipidowej za pomocą głodzenia” przestała przynosić skutki i zastanawiam się co z tym fantem zrobić. Możliwe, że rozwiązanie pojawi się samo, ale o tym w jednym z następnych punktów.
- Pogoda, jaką ostatnimi dniami mamy za oknem, zaczyna mnie już wkurzać. Jest chlodno i nie mogę pochwalić się moimi, ślicznymi, bombowymi, modnymi, rzucającymi na kolana sandałkami.
- Właśnie przed chwilą (między podpunktem 3 i 4) dowiedziałam się, że niedlugo jest moja impreza imieninowa i ja jestem jej główną organizatorką. Podobno jest już gotowa lista gości, jest wybrane miejsce imprezy (jakaś zabita wiocha pod Poznaniem) oraz jej ogólny zarys. Fajnie, że powiedziano mi o niej wczesniej.. Mam jeszcze czas żeby przygotować kreację
- Wiadomość o imieninach nie była dla mnie praktycznie żadnym zaskoczeniem, bo dzienny limit zszokowania wyczerpałam już rano. Babcia ma ukochana postanowiła, ze w przyszłym miesiącu się wyprowadzam i będę na swoim. Marzyłam o tym od lat, a teraz jak ma się zrealizować, to jakoś się boję, bo a) umrę z głodu (powiązanie z powrotem do lat świetności z punktu wyżej) b) umrę z brudu c) zaimprezuję się na śmierć d) umrę z przepracowania podczas sprzątania.
Póki co jestem dobrej myśli, może być fajnie. |