19:42 / 25.05.2005 link komentarz (3) |
MATURA - wypadałoby napisać kilka słów na ten temat :P
Matury ustne. Pierwsza była ustna z deUtscha, przed którą jakoś niespecjalnie się stresowałam. Dopiero 5 min. przed wejściem nerwy dały o sobie znać. Wylosowałam zestaw 88 (o ile dobrze pamiętam :P) z felernym obrazkiem, który przedstawiał bardzo dziwnych, młodych ludzi siedzących na krawężniku, na ulicy. Doprowadziłam komisje do śmiechu, mówiąc że ci ludzie mają kolorowe sukienki, nie ubrania, taka drobna pomyłka :P No cóż stres potrafi zrobić swoje. Co do rozmów sterowanych, nie było aż tak źle. Fakt, że niekiedy moje zdania były wypowiadane na zasadzie: Kali jeść, Kali pić :P nie wspomnę już o gramatyce, która także pozostawiała wiele do życzenia :P Uzyskałam 13 punktów czyli 65%. Jak na moje możliwości za mało :P Wiem, że potrafię na więcej ;) Może uda mi się to udowodnić na pisemnym niemiecki, zobaczmy po wynikach :P Nie rozumiem tylko jednej rzeczy, dlaczego ludzie wychodzący z ustnego angielskiego wychodzili z uśmiechem na twarzy, a z niemieckiego ze łzami w oczach, czasami nawet z płaczem. Czy niemiecki jest, aż tak strasznym językiem? :P
Ustny polski - pełna panika z mojej strony. W 100 % byłam przekonana, że go obleje. W nocy oczywiście nie zmrużyłam oka. Dzień egzaminu też nie wyglądał lepiej. Przed wejściem do sali egzaminacyjnej wyglądałam jak jeden wielki kłębek nerwów z grobową miną :P Qmpela na mnie krzyczała, żebym się uspokoiła i nie powtarzała w kółko swojej pracy, bo ją stresuję :P Wreszcie nadeszła chwila prawdy. Drzwi się uchyliły i już nie było odwrotu. Akurat komisja zrobiła sobie przerwę, więc mogłam sprawdzić czy prezentacja się odpala itp. Pogawędziłam sobie chwilkę z moja panią prof, opowiedziałam co się działo na ustnym niemieckim i do roboty :P 15 min. aby się wykazać, minęło w mgnieniu oka ;) Oczywiście nie zabrakło głębi (yyy...):P Zmieściłam się w czasie, połowy rzeczy zapomniałam powiedzieć, ale jakoś się udało ;) Wypompowana i wypluta musiałam zasiąść do rozmowy z komisją. Mimo, że miałam pustkę w głowie udało mi się odpowiedzieć na wszystkie pytania :) Zdobyłam z ustnego polskiego 15 punktów czyli 75 % i byłam bardzo szczęśliwa z tego powodu :D Francesco mnie nie zawiódł ;) Wielkie podziękowania dla NiNy :* (ona wie za co ;))
Po egzaminach ustnych rozchorowałam się :( Także na pisemny polski poszłam zakatarzona z bólem głowy i takie tam :( To na pewno nie wpłynie korzystnie na mój wynik :( Żałuje tylko, że mimo tego nie zostałam na poziomie rozszerzonym, bo ponoć nie był trudny. CKE zrobiła nam psikusa i nie dała na części podstawowej poezji, na którą nastawiało się wielu maturzystów, w tym także ja :P
Po polskim przyszedł czas na biologię, która w sumie nie jest mi do niczego potrzebna :P Musiałam zostać na części rozszerzonej (przedmiot dodatkowy :P)
Następnie był pisemny niemiecki, który nie był trudny :) Oczywiście wylosowałam ławkę nr 1 z pięknym widokiem na drzwi i komisję :P Zaszalałam i zostałam na części rozszerzonej :P Zadanie o skinach mnie zabiło, zresztą gramatyka w III arkuszu też :P mimo to nie było źle, chociaż po tylu godzinach to człowiek sam już nie wie jak się nazywa :P ale nie żałuje :)
Prawie tydzień temu miałam ostatni egzamin pisemny z wosu. Wydaje mi się, jak by to było miesiąc temu, albo jeszcze dłużej, szybko to wszystko umyka.
Na wosie powtórka z rozrywki czyli loża nr 1 z cudownym widokiem :P Jak zobaczyłam I arkusz to miałam ochotę wyjść z egzaminu. Moim zdaniem, CKE przesadziła. Próbna matura była banalna i o wiele prostsza. Bez żadnego przygotowania, z palcem w tyłku zdałam na 66%. A teraz może być problem. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie poszło mi dobrze ;( nie wiem nawet czy zdam :( a jak już jakimś cudem zdam to uzyskany wynik na pewno nie będzie mnie satysfakcjonował :( Dobrze, że pomimo totalnego zniechęcenia pokusiłam się zostać na części rozszerzonej, która w moim odczuciu była łatwiejsza niż podstawa. Jutro ma być oficjalny klucz odpowiedzi z wosu, ale nie wiem czy starczy mi odwagi, żeby sprawdzić ile mam punktów. Zresztą nie chcę się dołować, w końcu mam wakacje, a o resztę zdąrzę się jeszcze pomartwić później ;)
|