keb // odwiedzony 65000 razy // [gas_werk szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (219 sztuk)
23:46 / 27.05.2005
link
komentarz (3)
Znów zawiodła moja organizacja, tym razem poważniej. Czekający na boisku Kurak to jeszcze pół biedy, zwłaszcza, że zwykle i tak czeka z piwem, ale kurde, dziś nie zdążyłem na pociąg. To też wina autobusów, kto to widział, żeby przez pół godziny nie jechał żaden, a potem trzy na raz. Niech sobie i przyjeżdza 10 na raz, co za różnica, skoro mój pociąg już odjechał.
Poszedłem złapać stopa. Kierowca 1: młody gość, dosyć rozmowny, podwiózł mnie do ronda w Sośnicowicach. Kierowca 2: Typ biznesmena. Garnitur, krawat po samą szyję, wypasiona fura z klimatyzacją (pytał, czy mi nie za zimno). Mniej rozmowny, raczej cichy rozkminiacz, wysadził mnie w Kotlarni. Kierowca 3: totalne przeciwieństwo poprzedniego. Samochód: stara ciężarówka z gruzem, zagracona kabina. Koleś: klasyczny śląski robol. Brudne dżinsy, brudna koszulka, wąsy, czapka na glowie, nawijał z prędkością karabinu, zaciągał, klnął jak szewc. Połowy z tego co mówił nie rozumiałem (poza wulgaryzmami oczywiście), ale ubaw miałem pierwszorzędny. Bluzgał nauczycielkę z liceum, zapatrzoną w partię, która kazała im się 10 razy przebierać podczas jakichś tam wyborów, a nawet prawa jazdy nie potrafiła zrobić ("ze skrzyżowania to spiedrdalała") i dojeżdzała do pracy rowerem. Najeżdzał na wiadomości, prezenterów ("nie dość że pierdolą w kółko to samo, to jeszcze na te ich mordy muszę patrzeć"). Mówił trochę o pracy, szefie swoim, wojsku. Przełączył radio, kiedy zaczęło lecieć Jeden Osiem L ("to przełączam bo mnie do kurwicy doprowadza"). Zazwyczaj taka prostota i wulgarność mnie odrzuca, ale typ był tak maksymalnie autentyczny, że nie śmiałbym powiedzieć o nim złego słowa. Ślązak, klasa pracująca - i takich ten kraj potrzebuje. Na wybory i tak się nie wybiera ("mam ich w dupie, bo to i tak w kółko jeden chuj").
W Sławięcicach dzień minął bardzo tradycyjnie, trochę pracy, trochę opalania. W drodze powrotnej zatrzymała się przy nas całkiem atrakcyjna blondynka, jechała sama, Astrą zdaje się. Ładna, około trzysiestki, skąpo ubrana, ciemne okulary, pytała o drogę do Cisowej. I tak sobie pomyślałem, że gdyby nie ojciec, to chętnie bym się z nią zabrał. Nawet do Cisowej.