innastrona // odwiedzony 6602 razy // [xtc_warp szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (13 sztuk)
20:51 / 08.06.2005
link
komentarz (2)
Rozdział XIII

Ponowny blask słońca


Nazajutrz po utwierdzeniu mnie w słuszności mego postępowania przez Sergiusza, nie zwłocznie przeszedłem do czynu. Postawiłem się pośpiesznie spakować. Kiedy wszystkie torby czekały już w gotowości poszedłem do kaplicy, by po raz ostatni pokłonić się Panu Jezusowi. Tam czekał na mnie Sergiusz, który razem ze mną wyszedł z klasztornego domu Bożego i już towarzyszył mi aż do bram Faustyneum. U wrót klasztornych nastąpiło pożegnanie :

- Dziękuje Ci Ojcze za wszystko.
- Nie ma za co, ja nic nie zrobiłem .
- To dzięki Tobie moja wiara i pewność siebie zakwitły jak dwie pięknie rozłożyste róże.
- Wyolbrzymiasz moje zasługi – zawstydził się Sergiusz.- Nie zapominaj, że jestem tylko skromnym narzędziem w rękach Pana. To On obdarowuje ludzi wszelkimi darami, moje zadanie ogranicza się jedynie do przygotowania ich na przyjęcie tych darów.
- Jesteś niebywale skromny jak zawsze – uśmiechnąłem się. Braciszek odwzajemnił uśmiech. Po czym uniósł prawą dłoń i kreśląc mi kciukiem krzyż na czole powiedział:

- Niech Cię błogosławi Bóg bogaty w miłosierdzie, a święta Siostra Faustyna niech Cię prowadzi i strzeże .
- Amen – wymieniliśmy braterski uścisk rzucając ostatnie spojrzenie na oazę ciszy, spokoju i szczęścia. Tak opuściłem mury klasztoru.

*

Będąc poza Faustyneum pierwsze swe kroki skierowałem na anglistykę, aby zrobić niespodziankę Konradowi. Usiadłem więc w uczelnianym ogrodzie i spokojnie czekałem, aż na placu pojawi się najprzystojniejszy ze wszystkich studentów, tym “misterem” był właśnie Konrad. Wcale nie musiałem długo czekać, gdyż po kwadransie pojawił się i zawołałem :

- Konrad! – zatrzymał się. Zaczął się rozglądać. Nikogo nie zauważył i chciał już iść dalej, więc wstałem z ławki i machając ręką powtórzyłem: Konrad! – Spojrzał się w stronę, z której dobiegał mój głos. Skamieniał, a potem podbiegł i z niedowierzaniem w głosie zapytał:

- Piotrek?!
- Tak? – uśmiechnąłem się. Konrad rzucił mi się na szyję i mocno mnie uściskał, w tym uścisku wyrażała się cała trzy miesięczna tęsknota.
- Ale kiedy, jak i dlaczego?
- Godzinę temu. Pieszo, bo mnie potrzebujesz.
- A co z Twoją pracą magisterską, teraz przeze mnie jej nie skończysz?
- E tam, jeśli chodzi o pracę to sobie poradzę. Nawet zdążę ją oddać w terminie, ale nie ona jest teraz najważniejsza.
- Jeśli praca magisterska nie jest najważniejsza to co jest? – zaciekawił się Konrad.
- Powiedzmy, że bycie razem z osobą, która jest całym moim światem.
- A znam ją? - roześmieliśmy się. Prosto z uczelni poszliśmy na długi spacer do parku, gdzie odważyliśmy się spacerować po alejkach trzymając za ręce.

Rozmawialiśmy w sumie o wszystkim bo tematów nigdy nam nie brakowało.

Dzieliliśmy się z przejęciem wydarzeniami ostatnich tygodni, kiedy to się nie widzieliśmy i nawet się nie zorientowałem jak znaleźliśmy się u mnie w domu, gdzie nadrabialiśmy czas rozłąki dalszą rozmową na kanapie.

Nagle na swej dłoni poczułem delikatny dotyk. Coś jakby prąd elektryczny przebiegł przez moje ciało. Niepewnie uniosłem swoja dłoń a on się nie odsunął. Delikatnie dotykaliśmy swoich twarzy. Gładziliśmy się po ramionach a potem mocno przytulaliśmy. Chcieliśmy siebie mocno poczuć wiec zdjęliśmy ubrania, I chociaż namiętność nie zakłóciła spokoju, z czułością dotykane ciała otworzyły się i przywarły do siebie w poszukiwaniu spełnienia bliskości. Czułem wtedy szczęście. W końcu byłem tutaj z osoba, która była dla mnie całym moim życiem, a nie ciałem do całowania. Spojrzał na mnie, jak się patrzy tylko wtedy, gdy się kocha. Nachylił... a potem zamknąłem oczy. Później, gdy pocałunki powinny były mi już spowszednieć – stało się wręcz odwrotnie. Szukałem ich jeszcze więcej, a każdy kolejny był coraz dłuższy. Po tych kilku z nich, zdarzyło mi się zapłakać ze szczęścia. On obcierał moje łzy i szeptał: “Nie płacz, Kochanie”. Jesteśmy razem, nic tego nie zmieni i nic nam tego już nie odbierze.

Kiedy tęsknota została już zażegna mogliśmy spokojnie porozmawiać na jeden z nurtujących mnie tematów:

- Misiek, mam pytanie.
- Słucham.
- Co było prawdziwym powodem twego smutku?
- Tak jak Ci pisałem pojawił się Andrzej.
- A często Cię nachodził?
- Tak. Próbował stosować stare sztuczki.
- Jakie ?
- Dzienne smsy, czekanie na mnie po zajęciach i takie tam.
- Na pewno wspominał o czasach kiedy byliście razem i chciał cofnąć czas.
- Tak, ale mu nie wyszło. Kochanie wyczuwam nutkę zazdrości w twym głosie.- Zaczerwieniłem się, a Konrad się uśmiechnął.- Było mi ciężko przyznaję, ale za żadne skarby bym Cię nie zostawił.
- Nie?
- No nie, bo dopiero przy Tobie jestem naprawdę szczęśliwy .

*

Każdy kolejny dzień spędzony razem oddalał wcześniejsze lęki. Zasadzając w nas na nowo ziarno miłości. Tak oto upływał mi czas na kończeniu mojej pracy magisterskiej aż do 30 kwietnia, kiedy to mogłem ją wreszcie oddać. Potem nastąpił 3 tygodniowy okres męczącej niepewności i oczekiwania na recenzję. 26 maja zajrzałem na uczelnie, a gdy dotarłem na miejsce zobaczyłem na tablicy informacyjnej kartkę o następującej treści:

“UWAGA MAGISTRAŃCI !!!

Recenzje prac wraz z harmonogram obron można odebrać w sekretariacie wydziału od poniedziałku do piątku w godzinach 9 – 16”

Natychmiast pobiegłem do sekretariatu zmierzyć się z przeznaczeniem. Okazało się, że moja praca została oceniona bardzo wysoko. Co więcej moja obrona została wyznaczona już na 16 czerwca o godzinie dziewiątej.

W końcu nadszedł ten upragniony dzień, w którym to musiałem tą teoretyczną wiedzę, zdobywaną przeze mnie przez te wszystkie lata z takim wielkim pietyzmem, wykorzystać w praktyce. Wszedłem do sali w stosownym na tę okazję stroju. Usiadłem przed szanowną komisją, liczącą siedem osób. Walka o tytuł magistra trwała blisko 40 minut. Po upływie tego czasu wyproszono mnie z sali na jakiś kwadrans. Było to chyba najdłuższe 15 minut w moim życiu. Wreszcie poproszono mnie ponownie i ogłoszono werdykt: “summa cum laude”( co po łacinie oznaczało :Bardo dobry)

Po egzaminie przyszedł czas na wielkie świętowanie, które zaczęło się od lampki szampana na wydziale, a skończyło się wieczorem w teatrze wielkim na “Baronie Cygańskim ”.


_______________________________________________________________________________