11:28 / 30.06.2005 link komentarz (1) | fizycznosc.
dla mnie - ogolnie mowiac - zaczynajac na pocalunku, a na pospiesznym zrzucaniu ubran konczac, zawsze laczyla sie ona z uczuciem do drugiej osoby.
nie mowie, ze nie czuje pociagu do kobiet, ktore znam tylko z widzenia, lub mijam w tej danej chwili na ulicy. jednak wszytko to co rodzi sie wtedy we mnie, jest chwilowe, ulotne i znika jak tylko przestane dostarczac sobie bodzcow wzrokowych.
wracajac jednak do uczucia... czy to zauroczenie chwilowe tylko, czy to zakochanie, czy tez milosc - jakas forma uczucia zawsze musiala powstac we mnie, abym zaczynal bardziej, niz tylko ulotnie, myslec o fizycznej stronie znajomosci z jakas dziewczyna.
i zawsze gdy slysze o fizycznosci tylko dla fizycznosci, to rodzi sie we mnie jakies dziwne uczucie, ktore nie do konca jestem w stanie zrozumiec. to chyba jakas blizej nieokreslona mieszanka zlosci, wstretu i... zazdrosci.
i tym wiekszy dla mnie szok, iz o takiej formie fizycznosci, jako koncowym etapie agonii zwiazku, mowi mi moja przyjaciolka.
momentami mam wrazenie, ze nie pasuje do tego swiata. zupelnie. |