No pojechalem na ten najwazniejszy egzamin. Bylem w szkole na godzine przed rozpoczeciem. Mialem obawy o to czy Lis dojedzie bo czesto mu sie cos przydarzalo. Ale wszystko bylo Ok. Wchodzilismy na sale. Teraz trzeba bylo wylosowac stolik. Od tego zalezala polowa mojego sukcesu. Nie moglem pozwolic sobie na wylosowanie zlego miejsca. Karteczki z numerami stolikow lezaly przed komisja i byly lekko przeswitujace. Zaczelem sie im wiec przygladac. Wypatrzylem odpowiadajacy mi odlegly numer. Ale stojacy przede mna Wojtek wzial ta karteczke - bo lezala na samym wierzchu. Zaczelem nerwowo poszukiwac innej katreczki z numerkiem. Podszedlem do stolika komisji. Wpatrywalem sie w te papierki coraz bardziej. Za chwile patrzenie przerodzilo sie w gapienie z odleglosci paruanstu cm. Wypatrzylem nr 12. Wg moich wiadomosci bylo to miejsce dosc odlegle od komisji. Wzielem. Poszedlem do stolika 12. Byl czwarty od konca sali wiec sie bardzo :-,0) Za mna usiadl Marek i nikogo wiecej z mojej klasy nie bylo :-(
Koperta zostala otworzona. Tylko polowa pytan ktorych sie spodziewalem sie po czesci sprawdzila. Zatem ci informatorzy i wszystkie pewniaki okazaly sie sciema. Zaczelem pisac. Marek nie mial natchnieia. Pytal mnie jak ma napisac wstep. Pisal na inny temat ale postanowilem mu pomoc. Po dwoch godzinach stwierdzil ze moze zmieni temat. Bardzo mnie zaskoczyl bo napisal tylko dwie strony. Ja go jeszcze dobilem bo powiedzialem mu ze nie przyjma jego pracy ze wzgledu na pismo i male literki. On powiedzial ze wrocil rano z pogrzebu wiec nie jest w formie. Zostalo poltora godziny. Skonczylem pisac. Poszedlem skorzystac z kibelka. Teraz tego najbardziej potrzebowalem. Zajrzalem tez do pigulki z litereatury by upewnic sie czy dobrze napisalem pare rzeczy. Wrocilem po 3 minutach i zaczelem sprawdzac i przepisywac prace. Znowu prawie mi zabraklo czasu na wszystko!!! Ale wyszedlem zadowolony z siebie i pracy a najbardziej z podsumowania jakie napisalem na ponad strone.
Po przyjezdzie do domu chwila odpoczynku. Potem poszedlem do auta naprawic linke od gazu, ktora na dodatek sie zerwala. Zaowocowalo to rozkrecaniem paru srubek i kanalu. Udalo sie. Pozniej stwierdzilem ze musze umyc Rakiete. Nalezalo sie jej juz. Zima juz ustapila, sezon grzewczy sie skonczyl i sie nie brudzila od sadzy z kominow ale jeszcze jej nie umylem od tego czasu. To byla wiec odpowiedznia chwila. Poszedlem po wode. Schodze. Na podworku byla Angelika. Mialem jej kiedys dosyc wiec ja ignorowalem. Nie zdarzylo mi sie to po raz pierwszy... Wystarczylo to tylko na pare miesiecy. Dzis zaczela znow za mna lazic i zadawac mnostwo pytan. Najglupsze chyba bylo pytanie: czy wiem dlaczego moje auto jest brudne? Zapytalem dlaczego? Odpowiedz: bo kot na nie sika! To wywolalo u mnie zdiwienie. No coz dotychczas wiedzialem ze moj kot po nim lazi i zostawia odciski lap. Pozniej spytala dlaczego nie myje tego - wskazujac na opony. No byly troche brudne ale odpoiwedzialem ze tego nie trzeba myc. Ona na to ze w swoim rowerku myje wiec zmusila mnie do myju myju calych kol. Angelika ma kilka lat, ale nie to jest najgorsze. tego dnia po podworku biegaly jej wie mlodsze siostry. Nie zawsze da sie zrozumiec co mowia. Padly jescze pytania typu:
Czy chodze juz do szkoly?
Czy umie czytac?
Do ilu umie liczyc?
Jak zaczna zadawac trudniejsze pytania to odpowiem im chyba ze z kapusty albo ze od bociana :-P Jak ja bylem maly to na podworku bawili sie sami chlopcy. Przez jakis czas bylo nieco spokoju a teraz jest piatka kilkuletnich dzieci. Wszystkie to dziewczynki.
Nastepnego dnia miala byc matma wiec mialo przyjsc pare osob na maraton z mateamtyki ale odwolali wizyte z powodu deszczu. Zaczelem wiec sam rozwiazywac zestawy jakie dzis otrzymalem rano. Jeden byl dla ogolniaka wie go wyrzucilem. Zas zadan z drugiego za cholere nie dawalo sie rozwiazac. Dzien sklanial sie ku wieczorowi wiec pojechalem do Lukasza. Przez dwie godziny rozwiazalismy dwa zadania, wspominalismy zaskakujace i ciekawe momenty dzisiejszej matury, ogladalismy BB. O godz 22 przyszla rozwiazywac zadania Ania H. No teraz bylo jasne ze za wiele ich nie zrobimy. Chcialo sie nam spac i nie tylko. Do polnocy rozwiazalismy dwa nastepne zadania a te przyniesione przeze mnie w zestawch nazwalismy wyssanymi z czapy(czyli z niczego,0) bo byly bez sensu. Podsumowalismy wieczor zdaniem: Jak bedziemy jutro liczyc w trojke to napiszemy mature na 5. Odwiezlismy Anie H. pomimo ze mieszka pareset metrow od Lukasza. Wrocilem do domu. Teraz musialem przygotowac wszystko na rano: kredki, linijke, cyrkiel, portfel, guma do zucia, klucze itp.
Nie wiem czemu ale obudzilem sie o 6 rano. Wstalem po godzinie cholernie niewyspany. W szkole bylem o osmej. Pol godziny pozniej przypomnialo sie nam ze nie wypilismy Red Bulli. Wiec udalem sie z chlopakami do sklepu biegiem pareset metrow. Wyglada lo to jak na filmie w ktorym Clint Eastwood gral ochroniarza. Brakowalo tylko prezydenckiej limuzyny.
Owocem wieczornego spotkania - maratonu matematycznego bylo wypracowanie systemu. Zgodnie z tym co nam powiedziano mielismy konsultowac wyniki zadan. Zatem moj system polegal na rozdaniu wszystkim zdajacym matme karteczek z zielonym nadrukiem. Wszyscy mielismy starac sie usiasc kolo siebie. Jak ktos rozwiazalby zadanie mial natychmiast wyslac taka charakterystyczna karteczke z wynikiem. Przystapilem wiec do rozdawania kartek. Pozniej wchodzilismy na sale. Moja przygoda z rozwiazywaniem zadan z ograniczala sie w zasadzie do wieczornego maratonu wiec nie moglem sobie pozwolic na wylosowanie nieodpowiedniego stolika. Przyjrzalem sie numerkom ale nic dzis z nich nie wyczytalem. Troche sie zdenerwowalem widzac Liska zalamanego po tym jak wylosowal miejsce w pierwszym rzedzie. Unioslem lekko karteczke pod katem nie zagladajac jednak co na niej pisze. Karteczka zostala przeswietlona przez promyki slonca padajace przez okno. Tak ujrzalem co na niej jest napisane. Przerazilem sie. Natychmiast odlozylem. To byl trzeci rzad od przodu. Chwycilem inna. Odwrocilem. Uffff. 27. Pomyslalem moze byc. Poszedlem na miejsce z tylu sali. Jako matematyk wchodzilem jako jeden z ostatnich. Polowa miejsc byla juz zajeta. Wiec sie rozejrzalem. W poblizu nie bylo zadnych innych scislych umyslow. To mi sie nie podobalo. Staralem sie z kims zamienic. Ale nikt i nie chcial na to pojsc. Wszyscy juz siedzieli tylko ja stalem, pozniej lazilem udajac ze szukam swojego miejsca by nie wzbudzac podejrzen stojac. W koncu przyszlo jakas panna do swojego stolika a ja rzucilem propozycje nie do odrzucenia i sie zamienilismy miejscami. Siedzialem obok paru matematykow. Przede mna siedzial Karol z klasy 4T. Z mojego otoczenia tylko on mial pojecie o matmie. Ale on pisal inna mature. Reszta okazala sie matematycznymi matolami. Lukasz siedzial przed Ania H jednak byli dosc daleko. Megamozg Piotrek tez niezbyt blisko.
Nastapilo otwarcie kopert. Myslalem ze bedzie wieksze zamieszanie. Najpierw matma dla nietechnicznych technikow, liceow zawodowych i szkol artystycznych, pozniej matma taka jak w ogolniakach. To pisal Karol a na koncu histeria, ktora pisala wiekszosc. Zaczelem liczyc. Bylem zdany na siebie bo zadne karteczki nie chodzily (nie liczac jednej wyslanej przeze mnie. Widzialem ze Ania H. ja dostala a co bylo pozniej nie wiem,0). Obliczylem trzy zadania i nadal nie znalem wynikow innych osob. Siedzacy obok mnie raczej liczyli ze ja dam im cokolwiek odpisac. Zaczelem sprawdzac i przepisywac wszysto. Tym razem jednak braklo mi troche czasu. Ale i tak bylem z siebie zadowolony bo rozwiazalemlem zadanie 1. Nie uczylem sie rozwiazywania zadan tego typu. To chyba ten red bull tak mnie orzezwil. Trzeba bylo wybrac 3 zadania z 5 a ja zrobilem inne niz zamierzalem wczesniej i to mnie cieszylo. Ale na wyniki przyjdzie poczekac do poludnia w poniedzialek.
Pozniej pojechalem na Dzien Europy i oddac Zbirkosowi pozyczony kalkulator i tablice matematyczne. Przyjechalem do domu. Dzis po podworku tez biegaja dziewczynki. Dorwaly Justyne W. - moja nastoletnia sasiadke z podworka obok. Zadawaly jej pytania:
Czy mozesz sama wychodzic z domu?
Nawet jak nie ma twojej mamy? itp.
Po chwili wyglam przez okno i slysze siostrzyczki Angeliki:
prose pana! Umylysmy panu samchot!
Jak sie okazalo mycie polegalo na maczaniu zerwanych galazek drzewa w kaluzy i smarowaniu nimi auta. Pozniej poszedlem ponownie na Dzien Europy. Gwiazda wieczoru mialy byc Brathanki. Spotkalem Lisa z jego Kaska. Byl zalamany bo nic nie posciagal a pisal histerie. Poszedlem poszukac reszte chlopakow bo umowilismy sie w naszym stalym miejscu- kolo pizzeri Capri tylko nie na konkretna godzine. Zanlazlem tylko Lisowoz. Po chwili Wojtka i Marcina. Poszlismy po Lisa i do Spirali na pivo. Przez glupia tradycje siedzenia w pubie poczas koncertow stracilismy wiekszosc zabawy. Pozniej byly fireworki. Lis pojechal z Kaska do domu. My tez szlismy w strone domow. Spotkalismy Beate i Ize, ktore stwierdzily ze chetnie gdzies z nami pojda. Ize pozanlem na NIEBIESKIEJ IMPREZIE jeszcze jak robilismy je w Spirali. Caly czas jednak nie moglem sobie przypomniec czy przychodzila tam z Ania H. czy z Beata ale glupio mi bylo zapytac i dac do zrozumienia ze nie pamietam takich szczegolow. Wrocilismy do Spirali. Tam bar byl juz nieczynny wiec wszyscy ruszyli do naszej klasowej pizzeri na osiedlu. Ja zapomnialem bluze z samochodu, ktory stal pod domem. Poszedlem po bluze i auto, ktore zrobilo mi psikusa. Wlaczyl sie klakson. Uruchomil sie samemu i z niewiadomych przyczyn. Wyl przez minute a bylo juz bardzo pozno. Nie pomoglo wciskanie wlaczkika klaksonu. Wyjelem bezpiecznik z obwodu klaksona ale po jego wlozeniu dalej trabilo. Zajrzalem w podwozie i odlaczylem wyjaca bestie. Chyba musze napisac o tym do Foxa z Archiwum X zeby zbadal sprawe bo jasnej odpowiedzi nie potrafie znalesc na pytanie czemu sie wlaczylo. Poniewaz zadnego piva nie pilem wczesniej pojechalem na osiedle do naszej pizzeri. Przyszedl tez Lukasz. Swietowanie trwalo do poznych godzin.