dangdiggydang // odwiedzony 12437 razy // [trez|by|vain nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (97 sztuk)
21:33 / 24.07.2005
link
komentarz (0)
"Sentymentalne bzdury"

Pod wieczór wszedłem na dach. Miałem koc, więc i książka pojawiła się. Lubię czytać książki na dachu domu, zresztą pisałem już o tym niegdyś. Lecz to nieistotne, ważne co potem nastąpiło.

Chodząc po chodnikach, ulicach, itp. staram się być wyprostowany, nie chcę się garbić – wychodzi różnie. Stojąc na dachu czynię podobnie, czuję się lepiej – jestem wyżej, tak gdybym pozostawał wyprostowanym ciągle. To fałszywe odczucie – przecież mogę wyżej! Wystarczy odchylić głowę, zasięg widoczności powiększa się niebywale. Wychodzi, że mieszkam w tym domu 20 lat. Doceniałem okolicę, w której szczęśliwie znalazłem się; wychodząc z mojej dzielnicy na prawno park, idąc na lewo również. Na dachu sterczałem i rozglądałem się, dziwnym nie jest, że wszędzie dookoła mnie rosły dorodne drzewa. Niektóre pamiętam od samego początku. Tak jak ja, dopiero rosły, były małe a jednak większe ode mnie. Tak zostało. To oczywiste. Chodząc po dachu przypomniałem sobie rozmowę z pewnym biznesmanem, który wraz żoną prowadzi fundację dla biednych dzieci. Mówił: „uważa się, że światło dociera najszybciej, ja mam taką teorię, że to myśl jest najszybsza. W jednej chwili możemy znaleźć się gdziekolwiek zechcemy”. – Korzystając z reszty wspomnień z tej rozmowy uczyniłem podobnie. Nagle w myślach zacząłem przenosić się na dachy coraz to odleglejszych budynków. Z racji, że pamiętam jak dość do domu w błyskawiczny sposób przypominałem sobie całą drogę. Fascynujące – jak dla mnie…

Myślałem też o ludziach, moich znajomych. Z większością przypominanych twarzy nie widuje się. Dzieje się tak z różnych powodów. Czasem niezależnych ode mnie – zdarzało się też tak, że przyczyna leżała w moim postępowaniu. Myślałem o spotkaniach. Czas należał do tych bardziej towarzyskich. Poznawanie nowych ludzi, a potem umawianie się, długie rozmowy, poznawanie siebie nawzajem. Kontakty, które przeobrażały się w jakąś więź o niezdefiniowanym charakterze. Myślałem o tym jak byłem ubrany, o sytuacjach, które odegrały kluczowe role w późniejszym czasie.

Te – jak to nazwałem – sentymentalne bzdury zostawiłem za sobą, w momencie, gdy zamknąłem klapę na dach. Na szczęście potrafię ją otworzyć, więc wrócę do tego wszystkiego raz jeszcze…

znikam…

hoopla w teraźniejszość!