15:12 / 03.09.2005 link komentarz (8) | List
-Napisze...obiecuje...czekaj...
To były ostatnie słowa jakie usłyszał z jej ust, zanim drzwi od windy z hukiem zamknęły się za jej drobna postacią, by zawieść ją na samą górę dziesięciopiętrowego bloku. Maćkowi od miesiąca chodziły po głowie te trzy słowa...To już miesiąc jak się nie odezwała...
Była najlepsza z angielskiego w całej szkole, wiec właśnie jej zaproponowali wyjazd na rok do Anglii. Nikt właściwie się nie zdziwił. Tylko on wracał ze szkoły jakby go ktoś porządnie pobił. Maciek wiedział, że ta krótka znajomość nie wytrzyma takiej próby czasu. Znali się dopiero 2 miesiące, ale podziwiał w niej wszystko. Kaśka była zupełnie zwyczajną dziewczyną. Nie ubierała się w markowe ciuchy, nie malowała się zbyt mocno, zresztą po co. Była przecież bez zarzutów. Nie zachowywała się jak inne dziewczyny w wieku osiemnastu lat. Lubiła dobrą zabawę, inteligentne dowcipy, świetnie tańczyła...no i te oczy...Tak to chyba te oczy tak bardzo zaczarowały Maćka.
Maciek był nowy, pół roku temu przeprowadził się z rodzicami do miasta. Prawie nikogo nie znał. Bez entuzjazmu przekroczył pierwszego września mury nowego liceum. Właściwie nie miał żadnych ambicji, chciał po porostu skończyć to liceum. Jeden rok to przecież nie tak dużo. Kaśkę poznał zupełnie przypadkiem(choć od tamtej pory często zastanawiał się czy „przypadki” istnieją). Wyszła wyrzucić śmieci właśnie w ten sam ciepły, sierpniowy, sobotni poranek co on. Mieszkała w klatce obok, tylko trochę wyżej.
- Cześć! Mieszkam tu od dzieciństwa, ale ciebie widzę pierwszy raz – zabrzmiało to w jej głosie tak zwyczajnie, jakby każdemu codziennie mówiła podobne rzeczy.
- Yy ee, cześć...- wcale nie było widać, że Maciek był speszony- Niedawno przeprowadziliśmy się z rodzicami, mieszkam pod piątką na trzecim piętrze.
I to wszystko. Jakie było jego zdziwienie, gdy wśród 30 rozwrzeszczanych trzecioklasistów zobaczył właśnie ją. Z ulga odetchnął – Choć jedna znajoma dusza.
Dwa miesiące jakie ze sobą spędzili były najcudowniejszymi chwilami w jego młodzieńczym życiu. Kino, spacery, wspólna nauka- właściwie każdy pretekst był dobry żeby móc się widzieć. Maciek zmienił zdanie o przeprowadzce, wiedział, że to jest to. Wiedział też, że nie jest jej obojętny.
Aż to tamtego wieczoru. Poszli na spacer, był ciepły listopadowy wieczór. Zeschnięte liście miło szeleściły im pod stopami.
- Musze wyjechać...na kilka miesięcy...to dla mnie wielka szansa, wiesz angielski to moją przyszłość...nie mogę zmarnować takiej okazji.
-Wiem...- to jego „wiem” zabrzmiało jak wyrok. Wiedział, że to koniec, wiedział, że już nigdy nie będzie tak jak dawniej.
- Kiedy? – bał się usłyszeć tą bolesna prawdę...
- Właściwie jestem już spakowana...przepraszam, nie chciałam, żebyś wcześniej wiedział, nie chciałam, żeby cię bolało.
Otworzył nieśmiało drzwi windy, wiedział, że zamykając je zamknie za sobą kawałek szczęścia.
--Napisze...obiecuje...czekaj...
Śnieg zdążył już przyprószyć miasto, świąteczne dekoracje mieniły się na każdej ulicy, a Maciek jak co dzień wracał ze szkoły z nadzieją, że znajdzie w skrzynce list od niej. Już tyle czasu minęło...
Wszedł do klatki. Jest! Z drżeniem rąk otwierał kopertę wchodząc po schodach do mieszkania... Była tylko kartka z życzeniami świątecznymi... I PS. Nie czekaj na mnie, przepraszam...
Maciek wiedział, wiedział już wtedy zamykając drzwi windy, ze tak się to skończy. Ale do końca miął nadzieje...
To nic za kilkanaście dni Nowy Rok...nowe plany i nowe możliwości.
Made By ZJola |