17:17 / 15.10.2005 link komentarz (1) | Czego żałuję najbardziej? Chyba tego, że nie widziałem morza. Ani przez chwilę nie siedziałem na plaży, nie obserwowałem fal rozbijających się o brzeg, nie wsłuchiwałem się w ich szum. Nie czułem wiatru, wieczornego chłodu, piasku między palcami. Nie spojrzałem ani razu w tą inspirującą otchłań, która zawsze pozwalała mi się oderwać, poszybować, pomarzyć; która powodowała, że czas stawał w miejscu, a myśli zaczynały krążyć gdzieś daleko. To tylko pieprzone 800 kilometrów, a jednak nie udało mi się ich pokonać. Niewiele mi pozostaje oprócz nadziei, że może przyszłego lata. Chociaż na moment.
Czego boje się najbardziej? Że wygra Kaczyński, że będę go musiał oglądać i słuchać przez najbliższych 5 lat, z trudem tłumiąc frustrację wywoływaną tym, co mówi i jak mówi. Zwycięstwo PIS podziałało na mnie w identyczny sposób, w jaki działają na mnie porażki Barcelony czy Ferrari (a propos, jutro ostatnie GP tego sezonu, smućmy się, rodacy), krótko mówiąc, zrodziło we mnie poczucie klęski, a nie lubię, i coś mnie wtedy trafia, kiedy sprawy idą nie po mojej myśli. Jakoś się podniosłem, ale drugiej porażki wolałbym nie zaznać, wszak o ojczyznę tu chodzi. O naszą piękną Polskę, nadwiślański kraj, który ma się rozwijać, bogacić i zapewnić dobrobyt moim dzieciom (tym, które będą miały piękną matkę, a ojca takiego, jak widzicie, a właściwie czytacie). Wciąż boję się tu zostać, ale jeśli wygra Kaczyński, obawiam się, że ten strach urośnie do rozmiarów fobii. Chciałbym się kiedyś przestać przejmować całym tym medialnym bełkotem i skupić się na tym, co ma nieco większy wpływ na moje życie niż oglądanie kolejnych programów wyborczych, mając pewność, że nic złego ze strony państwa mi nie grozi, że mogę spać spokojnie i na miarę swoich możliwości troszczyć się o swój byt. Dobrze być na bieżąco, wiedzieć, kto nami rządzi i w jaki sposób, ale im większe zaangażowanie, tym większe nadzieje, a co za tym idzie - rozczarowanie. Marzę o sytuacji, kiedy mógłbym oglądać politykę jak film, skupić się na formie, a treść potraktować z przymrużeniem oka, nie przenosić jej bezpośrednio na rzeczywistość. W tej chwili mam wrażenie, że ważą się losy Polski, a my jesteśmy nie tylko świadkami, ale i uczestnikami historii. Lepiej zapewne będzie, zapewne też wtedy, kiedy mnie już tu nie będzie.
Podobało mi się, kiedy moi wykładowcy zachęcali do głosowania, bo to słuszna postawa. Nauczyciel ma w moim odczuciu nie tylko przekazywać wiedzę, ale i kształtować osobowość, głosić pewne prawdy, wpajać słuszne idee. Ma tą możliwość, gdyż, w odróżnieniu od większości zawodów, obcuje z większą grupą ludzi i ma na nich wpływ (może w naszym wieku nie jest on już tak silny, ale wcześniej na pewno). Warto robić z niego właściwy użytek. Podkreślam - właściwy, bo tłuczenie bzdur do głowy napotkałoby mój zdecydowany sprzeciw. Pamiętajcie, podążajmy za tym, który wie.
|