bydlak // odwiedzony 2309 razy // [królestwo2 nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (2 sztuk)
23:43 / 09.06.2001
link
komentarz (1)
uzaleznilem sie.... uzaleznilem sie od mojej kobiety, gdy jej nie ma obok, nie mysle o czym innym jak tylko o niej, mimo tego ze widujemy sie codziennie po pare godzin to dla mnie i tak te pare godzin jest chwila, chcialbym zeby ta chwila trwala wiecznie, bez przerwy, nie cierpie cierpiec czekajac na ta chwile kiedy znow sie zobaczymy, nigdy nie myslalem ze bede tesknil za kazdym jej slowem, spojrzeniem, oddechem... nie, ona tego nie bedzie czytac, nigdy sie nie dowie ze to istnieje... moje mysli udostepnione calemu swiatu, czuje teraz przerazenie, ale przeciez to tylko moje mysli, czasem lapie sie na tym ze moje mysli calkiem mijaja sie z czynem, oszukuje sie myslac ze jestem inny niz na to wygladam, lapie sie na tym ze czesto zakladam maske, uciekam przed trudnymi sytuacjami, ukrywam sie przed tym co ma nadejsc, trwam w tym stanie juz dosyc dlugo, i boje sie cokolwiek zrobic, czy to z lenistwa czy z braku wiary w siebie, nie wiem, zastanawialem sie kiedys nad tym, doszedlem do wniosku ze coraz bardziej oddalam sie od wszystkich, czuje sie jakby czegos mi kiedys zabraklo, jak dziecko ktoremu wyrwano z rak lizaka, ktore stoi i placze na srodku placu nie wiedzac co zrobic, stalem sie egoistyczny, lapie sie na tym, ze mysle tylko o sobie, ze nie obchodzi mnie co mysli inna osoba, czemu stracilem wiare w to, ze moge sie otworzyc przed kims?, czasem mysle ze mam wiele przyjaciol, ze jestem dla nich przyjacielem, ale tak naprawde w danej chwili nie mam nikogo, nawet ona jeszcze nie jest mi tak bliska zebym czul, ze ktos o mnie pamieta, zbudowalem wobec wszystkich szklany mur, widza mnie ale nie moga nic zrobic, widza moje maski, czemu sie przed nimi ukrywam?, czemu nienawidze osob ktore chcialy poznac moje wnetrze?, dlaczemu jestem dla nich nieczuly i oschly?, i to bez wyjatku czy to sa przyjaciele czy ona czy rodzina, zawsze mam maske chociaz coraz bardziej trudno mi ja nosic, czemu ciagle mysle ze swiat jest przepelniony zlem?, czemu musze o tym wszystkim myslec?, nienawidze siebie za to, ze jestem, tylko w tej chwili sie nienawidze, nie wiem jak jutro, czesto rozmyslam o sobie, o niej, o przyjaciolach, zadko sie z nimi juz spotykam, ostatnio wszystkie propozycje od przyjaciol konczylem slowami "nie moge bo spotykam sie z dziewczyna", nienawidze siebie za to, ze nie potrafie dla nich znalesc czasu, powinienem zapomniec o wszelkich troskach, wyjechac gdzies, nabrac energii, uwierzyc w siebie, ale jestem zbyt zamkniety w sobie i nie chce mi sie wychodzic na powierzchnie, moje kontakty ze wszystkimi sa suche, czasami wydaje mi sie, ze z trudem slowa przechodza przez moje usta, takze doszedlem do tego, ze wybralem zycie bo nie mam innego wyjscia, ale przeciez mysle o niej tak intensywnie, ze wracajac do domu zapominam wysiasc na swoim przystanku, i przejezdzam do konca linii, w nadzieji, ze ta podroz sie nie skonczy i bede mogl o niej marzyc bez konca... chcialbym sie przed nia otworzyc ale nie potrafie, wiem ze, zeby byc otwartym trzeba nie byc zamknietym, ale przyzwyczajenie do tego, ze zyje zamkniety w sobie i wszyscy wokolo sie mna nie interesuja nie zmienia mojego stanu, nadal jestem zamkniety, znowu objawia sie moj egoizm, chce byc zauwazony, byc czescia jej mysli, czemu czasem tak trudno mi jest zrozumiec, ze ona mnie kocha, czemu ja chce to zrozumiec, czemu nie moge w to uwierzyc, czemu stracilem wiare w to ze moge ja pokochac tak jak ona mnie, czemu wciaz ja oklamuje w nadzieji, ze kiedys wszystko samo sie ulozy i nie bede myslal o takich duperelach jak teraz, czemu czesto nie potrafie sie cieszyc, zakladam maske by nikt nie rozpoznal ze pod spodem jest smutek, tak wiele rzeczy jest do zmiany, a jednak mimo tego, ze ona istnieje i darzy mnie wielkim uczuciem, to moj egoizm wmawia mi, ze to jest za malo zeby sie zmieniac, niech mnie diabli wezma jesli kiedys z tego stanu nie wyjde i nie usmiechne sie szczerze do niej... musze odreagowac moje smutki, alkochol mi juz w tym nie pomaga, w zyciu juz nie wypije wiekszej jego ilosci, bo kiedys wyladuje tam gdzie bede budzic odraze wsrod innych, bede czekal nadal na impuls albo sam sproboje stworzyc sytuacje, ktora sprawi ze stane sie taki sam jak kiedys, dlaczego to musi byc takie trudne....