08:53 / 26.01.2006 link | Od początku było inaczej... Najpierw wyłam, bo Michałkowi pewnego piątkowego wieczoru zatrzymał się oddech... I gdyby nie reanimacja, pewnie nie szłabym dziś Go pilnować...
Potem zadzownił Dziadek... Powiedział, że musi koniecznie się ze mną zobaczyć, bo ma coś dla mnie... Dostałam złoty łańcuszek z medalikiem z wizerunkiem Matki Boskiej... Dopiero potem dowiedziałam się, że Dziadek idzie na operację.. Na onkologię...
Potem dwa tygodnie prawie nic nie jadłam... Ciągle bolała mnie głowa... Stres...
I tak nie było to warte...
Ale jednak ważniejsze są chyba rzeczy, który mi się po drodze udały... Np ten słownik, który dostałam w nagrodę od dr D.
Mam tyle rzeczy do zrobienia, takich zupełnie prostych... Dziś na przykład miałam w planie porządnie się wyspać... Nie dało się...
Czekam na Ciebie... :* |
|