14:31 / 01.02.2006 link komentarz (0) | Fonetyka zaliczona na 4, historia USA na 4, to cieszy. Historię zdawaliśmy ustnie, wchodząc parami. Sam egzamin trwał 20 minut, wcześniej 3 godziny stałem na korytarzu, czekając na swoją kolej. Stres mnie zżerał, ręce się trzęsły, materiały, które miałem ze sobą, przejrzałem chyba ze 100 razy, niektórych rzeczy pewnie zdążyłbym się nauczyć na pamięć (tak to jakoś dziwnie zorganizowaliśmy, że trzeba było sobie zaklepać miejsce na gorąco, a ja za późno to zrobiłem). Umiałem, bałem się tylko, że będę miał problemy ze zgrabnym przekazaniem tej wiedzy, bądź że gość zada jakieś podchwytliwe pytanie, wymyśli coś, czego nie przewidziałem. Nie było tak źle, z pierwszymi dwoma pytaniami uporałem się sprawnie (dotyczyły treści eseju, którego broniłem), trzecie – częściowo, ale wystarczyło. Część pisemna: 4, część ustna: 4, ocena końcowa: 4. God Bless America Again.
Lubicie stare klimaty? Lata 60., 70.? Wybieracie się na imprezę z tamtej epoki, albo po prostu chcecie wyglądać jak wasze babcie? Polecam zakupy w którymś ze sklepów odzieżowych w M1 w Zabrzu – oferują tak ogromny wybór retro-ciuchów, że już nie trzeba wspominać, tęsknić, wystarczy parę złotych i oldschool wróci. Naprawdę, bluzki, które wyglądają jak firanki u mojej babci w Sławęcicach. A jeśli nie firanki, to po prostu kolor brązowy, hit sezonu, żeby było ponuro i 30 lat starzej. Przeglądałem te wieszaki i nie mogłem uwierzyć, że ktoś jeszcze dzisiaj oferuje taki asortyment, jakoś ciężko mi sobie wyobrazić szalone nastolatki wbijające tam na zakupy przed imprezą, to chyba nie jest trendy, albo ja na złe imprezy chodzę. Zewnętrznie ładne to M1 i przestronne, są ławki, można usiąść, jest fast-food, można zjeść (uwaga na colę, 0,3l za 3 zł to rozbój w biały dzień), ale na randkę chyba nie polecam, przynajmniej moja nie wyszła. Przeanalizowałem sytuację i tak: po pierwsze, z dziewczyną się nie rozmawia, kiedy robi zakupy, należy pozwolić jej skupić się na ciuchach: niech ogląda, przymierza, wybiera, do rzeczywistości wróci, jak już kupi. Po drugie: tam z każdej strony się ktoś gapi, jesteś jak na widelcu, zero intymności (nawet w przymierzalni. Miło z ich strony, że wisi informacja o monitoringu). Po trzecie: nie zatrzymujcie się przy wystawie z biżuterią. Diamenty są wieczne, zajrzę tam, jak już będę bogatym biznesmenem, za jakieś, max, 10 lat.
Wracając do egzaminu z historii: jednej dziewczynie wykładowca oblał esej, podobno plagiat, zerżnięty od początku do końca. Ale dopuścił ją do egzaminu. Wyszła z płaczem. Usłyszała, że jest głupia, nie potrafi się wysłowić, nie nadaje się do tej szkoły i prędzej czy później ktoś to zauważy i ją wyrzuci. Brutalnie? Za brutalnie? Cóż, nie popisała się tym esejem, może S. miał dzień szczerości. Dziewczyna to akurat ten typ, który wykuje, co się da wykuć, a jeśli się nie da i trzeba pomyśleć, robi się problem. Jak to określiła jedna z koleżanek: "ona to tylko konik, piesek i chłopak. Nic poza tym. Dasz jej książkę, to powie, że nudna". Nie no, życzę jak najlepiej, chociaż pracy licencjackiej chyba nie można zerżnąć, co?
|