02:18 / 18.04.2006 link komentarz (6) | Kurde.
Dzień zaczął się nawet nie tak źle. Wymieniłem tylną lampę na niezbitą, trochę oczyściłem samochód, nawet naprawiłem zamek bagażnika.
Potem pojechałem na myjnię - tu zaczyna się gorsza część dnia - myjnia się zepsuła jak moja bryka była w środku. No ale cóż, wyjechałem mokrym samodhodem, ale dostałem zwrot kasy.
Pojechałem na Mszę.
Pojechałem na inną myjnię, żeby w końcu był czysty. I tu zaczyna się najgorsza część dnia. Po umyciu i poprawieniu wycieraczki chciałem wyjechać, przede mnie wcisnął się samochód terenowy z jakimiś młodymi jegomościami wewnątrz. Dojechali do wyjazdu ze stacji, ja też. Zatrzymali się, a ja za nimi. Wyjechali ze stacji (ja wciąż stałem), zatrzymali się, włączyli wsteczny (wciąż stałem), przywalili we mnie (złośliwie - nie zdążyłem zareagować), zaśmiali się i pojechali w siną dal.
Efekt - do wymiany zderzak (pal sześć, i tak miał być zmieniany w tym tygodniu), rozwalony halogen (wrrr, już drugi w ciągu tygodnia!), wgięty pas przedni (ech... na szczęście nie bardzo, da się z tym jeździć), nieświecące lewe drogowe (mam nadzieję, że to tylko "wyskoczenie" z zaczepów i ew. żarówka) i... chyba trzeba będzie prostować, zderzak doszedł aż do koła --> Passat właściwie unieruchomiony.
A jakby tego było mało to jeszcze pod domem zarysowałem jeden z samochodów.
(edit)
Przed:
Po:
Czyściutki aż miło, ale... walnięty. Wrrr. Dresiarstwo. |