expats // odwiedzony 4211 razy // [era_chaosu_mumik szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (25 sztuk)
23:45 / 03.09.2006
link
komentarz (0)
19.08.06


Trzeci weekend w Genewie, pierwszy weekend sama. Niesamowite ile czlowiek ma czasu bedac sam. Wydaje sie, ze od rana kiedy sie wstalo do wieczora mijaja trzy dni a nie jeden. I ta nieziemska cisza w domu. Od momentu kiedy zamykam za soba drzwi, jedyny halas jaki slychac, jedyne dzwieki, to te, ktore ja wydaje, ktore ja powoduje, urzeczywistniam, materializuje. Jestem jedynym centrum wydarzen. Wszystko wokol to tylko dodatki do mojej egzystencji.


Te tysiace wolnych sekund, trzeba czyms zapelnic, zeby nie spedzic calego dnia patrzac w sufit. Jest tyle mozliwosci, ze nie wiadomo co robic.


Najpierw trzeba wstac, potem cos zjesc, potem poranna (poludniowa!) toaleta. Zrobione. Dalej telefony: K, Ikea, Swisscom. Zalatwiam przedluzenie rezerwacji na polki do szafy, nie chce jezdzic do Aubonne dwa razy. Skoro drzwi jeszcze nie przyszly, po polki tez nie pojade. Zamawiam najdrozszy bezprzewodowy modem do Internetu. Firma stawia. Ma przyjsc do czwartku. Bez sieci czlowiek czuje sie jak na wakacjach. Nie ma nic co trzeba by bylo onlinowo zrobic, sprawdzic czy przeczytac. Wydaje sie tez ze bez dostepu do sieci i tak nic nie mozna zalatwic, znalezc zadnej informacji wiec i nic zrobic. A to przeciez bzdura. Wszystko mozna wydzwonic.


Musze jeszcze umowic robotnikow do zrobienia poprawek w mieszkaniu.


Pakuje plecak i ide na spacer. Nie wiem jeszcze dokad i gdzie zajde. Chce isc przed siebie i przygladac sie ludziom.
.
.
.
.
.