12:07 / 18.12.2006 link komentarz (2) | Przeglądając piątkowe wydanie Dziennika Zachodniego (woj. śląskie) natknąłem się na dosyć trafny komentarz Tomasza Lisa. Nadmienić muszę, że nie lubię tego kolesia. Powodów znalazłoby się kilka, aczkolwiek nie czas i miejsce na to. W tymże komentarzu znalazło się stwierdzenie, do którego moja skromna osoba doszła jakiś czas temu, gdy PIS przejął rządy w tym kraju.
Otóż... Polska polityka od tegoż czasu koncentruje się na historii, rocznicach, wspomnieniach, obchodach klęsk narodowych... Lis doskonale ujął w nim (w komentarzu) stwierdzenie, że rocznic zwycięstw nie świętuje się z takim samym zapałem, jak narodowych tragedii. I rzeczywiście, sięgnijmy w nieodległą przeszłość... Powstanie warszawskie, które doczekało się pomnika w postaci muzeum... grudniowe rocznice Wujka, Wybrzeża, czy w końcu jakiś kuriozalny pomysł odebrania, jak to nazwane zostało "przywilejów" gen. Jaruzelskiemu. Nikt z nas nie wie przecież, czy rzeczywiście groziła nam tragedia narodowa, w postaci czołgów "zaprzyjaźnionej" Armii Czerwonej, czekającej na granicach, czy czegoś takiego nie było. Ostatnio w polskiej prasie pojawiły się głosy, że takiego zagrożenia nie było... Mamy więc pojedynek na słowa. Jaruzelski + poplecznicy = było zagrożenie, Kaczyńscy + poplecznicy = nie było zagrożenia. Odnoszę wrażenie, że w naszym pięknym kraju ciągle czegoś się szuka, a to teczek, haków, szaf Lesiaka itp. A może tak szuka się także "czegoś" na gen. Jaruzelskiego????
Następny komentarz wkrótce o TVP.
A może o min Giertychu (w nieco innym świetle) |