21:16 / 25.01.2007 link komentarz (1) | Byłem na początku tygodnia na szkoleniu w górach...
W nocy z poniedziałku na wtorek poszliśmy spać o 3 nad ranem... Za oknem nie było nic... Budząc się po 4 godzinach było biało... cóż... w końcu to styczeń, niczemu dziwić się nie powinniśmy. Ale do rzeczy...
W miejscowościach turystycznych górale przygotowani są na wszystko, nawet na takich głupich debili z miasta, jak my (szkolący się). Nikt, w najśmielszych nawet myślach nie wspominał o sniegu, a tu niespodzianka... Spadło go za dużo, zdecydowanie, bo pierwszą rzeczą jaką zrobiliśmy po szkoleniu, było szukanie sklepu z łańcuchami na koła. Samochody miały problem, żeby zjechać z gór i wzniesień (nie mówiąc już o wjeżdżaniu), gdyż drogi pokryte były lodem. Weszliśmy do spozywczego zapytać, gdzie takowe rzeczy na tym odludziu kupić... Odpowiedź była jedna... W tym miejscu muszę zacytować panią stojącą za ladą...
- Te... Heniek, jakieś łobce o łańcuchy pytajum. Psynieś z magazynu tyn łostatni kumplet... Kole chlyba lezum
Tymczasem ja i mój kolega zrobilismy pzysłowiową rybke...
I konkluzja... Nawet w najmniejszej górskiej wiosce mają dla nas (goroli, nie mylić z górolami) światełko nadziei...i cywilizacji, są to ludzie, którzy przewidzą wszystko i są na wszystko przygotowani. Co prawda nie rozmawiamy w tej chwili o marży, jaką nałożono na zbawienne łańcuchy, nie w tym rzecz... Za głupotę ludzką przecież się płaci. Ludziska z gór... Macie łeb na karku, potraficie pomóc takim laikom, jak my.
Dzięki serdeczne i pamiętajcie przy Was ludzie z miasta Katowic, Gliwic, Krakowa, czy nawet Warszafki to pionki, takim też się i ja czuję. |