11:05 / 08.03.2007 link komentarz (2) | I confess...
Urodziłam się 10 lat po ślubie moich rodziców. Zarówno przed, jak i po moim przyjściu na świat, moja matka próbowała kilka razy popełnić samobójstwo.
Mój ojciec przez wiele lat zdradzał moją matkę z kobietą, która była od niego dużo młodsza. Traktował moją matkę jak popychadło i nie szanował jej w żaden sposób. Zostawił ją na końcu rozrozpaczoną, na skraju załamania i desperacko potrzebującą pomocy oraz wsparcia. W tamtym czasie i przez długie lata nie miała nikogo, kto by poświęcił jej czas. Do tej pory nie potrafi rozmawiać o tym co ją boli. Potrafi pić i robi to skutecznie od wielu lat, niszcząc siebie konsekwentnie. Mamy silną potrzebę wzajemnej relacji, ale nie potrafimy ze sobą rozmawiać. Relacja z ojcem prawie nie wystepuje. Cierpię, przypominając sobie o tym wszystkim. Czuję ból widząc tę dwójkę ludzi, którzy codziennie przegrywają swoje życie, którzy są zbyt skupieni na własnej porażce, aby dostrzec, że oprócz bycia panią K. i panem R., są jeszcze tzw. 'rodzicami'. Mam 22 lata. To gówno prawda, że maleje potrzeba kontaktu z nimi. Jeśli kontaktu prawie nigdy nie było, ta potrzeba zawsze będzie nienasycona.
Jestem już drugi miesiąc z kimś, kto mnie po mału uspokaja, komu nie boję się opowiedzieć o wszystkim, co mnie niepokoi/ło. Dla niego ja też jestem taką osobą. Myślę o Nim bardzo poważnie. Czasem się obawiam, że coś zepsuję. On uspokaja, że nigdzie się nie wybiera i nie zostawi mnie za najbliższym zakrętem.
I ja uczę się w to wierzyć.
Chcę wierzyć...
.
|