17:30 / 18.04.2007 link komentarz (10) | Gdy na dzisiejszym wykładzie pani profesor zapytała o nasze ojczyzny prywatne (według typologii S. Ossowskiego), mnóstwo było górek, dolin, wiosek, lasków, bo tata stamtąd, bo tam dzieciństwo, bo dziadek, bo kolonia. A ja? Połowa dzieciństwa w JotGie. Górki, laski i polanki nie są mi więc obce. Co z resztą? No i choćby kogut zapiał po raz pierwszy, Huty wyprzeć się nie mogę. Tak, to moja ojczyzna prywatna. Tutaj się urodziłam, tu wszystko robię i nic nie robię. Jest tak beznadziejna, że aż cudowna. I piękna zarazem. Mówię o tej starej-mojej części, Nowej zaś nie uznaję w stu procentach.
Kiedy tak wspomnę wyczytane opisy XIX-wiecznych miast europejskich, no nic, tylko Huta. Smród, tłok, błądzacy ludzie, menelskie pogawędki, ludzie, którzy robią, a jednak niczego zrobić nie mogą, ludzie, którzy kończą życie na ulicy, przeskakiwani przez innych. Z tą tylko różnicą, że kanalizacja i większa anonimowość. Plus wzmożona emigracja, poczynając od tej do centrum miasta. W centrum śmierdzi turystami i usilnym pragnieniem zaistnienia. Biała dama, Szeratony, Smok (tego podmienili; jak byłam mała, był ogromny..), dziesiątki knajpek i żarłodajni, zabytki, tabliczki, wielcy Polacy i inne cholery. A ja mam tutaj swoje kominy, które zawsze pozwalają mi z łatwością zlokalizować moje okolice. Długie, ogromne, w barwach narodowych słupy. Z nich unoszą się opary, woń, zapach palonych pieniędzy i wszelkich nadziei na nieskażone powietrze. Jest jeszcze jeden. Ten - szerszy i niższy - będący ekspresją uczuć elektrociepłowni, miał zostać niegdyś przyozdobiony malowidłami ukazującymi chmurki. Niestety, projekt nie wypalił i coś tam pojawiło się ledwie na połowie jego powierzchni. Mam też swój plac centralny, bezsensownie nazwany niedawno PC R.Regana. Z PC zdjęto jakiś czas temu (teraz nieźle by na tym zarobili) pomnik Lenina. Chciałabym, by został zwrócony. Niedoczekanie moje, skoro Pałac Kultury chcą rozbierać, bo z komunizmu zbudowany.Są łąki-bagna,z planami przyszłego zagospodarowania (tak, liczę na tę obiecaną kolejkę linową).
I wreszcie, ukochana i przerażająca, Huta pana Sendzimira. Gmach administracji architektonicznie zachwyca. Miałam kiedys okazję udac się w głąb tego potężnego tworu, jakim jest Huta T.S., starą Ładą z panem Henrykiem-pedofilem (czy jak mu tam było). -Tylko uważajcie na głowy, bo czasem z dachu coś spada. Za świetny wrecz uważam pomysł organizowania Sacrum Profanum w jednej ze starych hal. W tej nic na głowy nie spada.Jest natomiast niesamowity klimat. Jakby się na historii siedziało. Gdy chodzimy po krakowskim rynku, mało kto pomyśli, że tędy niegdyś królowie przejeżdżali, bo przecież w ciągu tych lat poziom płyty podniósł się o 2m bodaj. A w Hucie? Czuć jeszcze w tych opuszczonych gmachach zapach metali, gorąca, słuchać stukanie, tłuczenie (polecam tu Zgniatacza dźwięku w Łaźni Nowej, aby usłyszeć, co mam na myśli).
To moje najukochańsze miejsce, buzibuzi dla chłopców-kibicowców i pań na straganie.
"I nie ma przyszłości już innej,
ta pokój i dobro nam śle.
A będziesz na Hucie* ze swoją dziewczyną
i słysząc piosenkę wiedz, że:
O Nowej to Hucie piosenka,
o Nowej to Hucie melodia,
a taka jest prosta i piękna
i taka najmilsza z melodii.
O Nowej to Hucie piosenka,
o Nowej to Hucie są słowa,
jest taka prosta i piękna
i nowa jak Huta jest Nowa."
*teraz już się nie mówi 'na'. Mówi się 'w';)
|